Moja znajomość z Jerzym Pilchem bynajmniej nie była intensywna, ale dla mnie wyjątkowa i bardzo znacząca. Pierwszy raz spotkaliśmy się przy okazji promocji którejś z jego książek, kilkanaście lat temu. Niby niedawno, a jednak teraz myślę, że były to czasy dość odległe. Wystarczy wspomnieć, że było to wtedy, gdy nazwisko Pawłowicz kojarzono wyłącznie z pysznymi pączkami wypiekanymi w dziewięciu smakach, nazwisko Tarczyński przywodziło na myśl znakomite kabanosy, a Rachoń kojarzyło się jednoznacznie z wysoką kulturą. Naprawdę były takie czasy.
Pamiętam, że Jerzego Pilcha zapytałem o to, o co zwykle lubię pytać literatów, czyli o ulubionych pisarzy. Pytanie wydaje się podszyte prowokacją, ale odpowiedź daje mi sporo do myślenia. I tak było z Pilchem. W przeciwieństwie do niektórych swych kolegów po piórze wcale się nie żachnął, tylko po krótkim namyśle przyznał, że ma taką specjalną półkę, gdzie odkłada zwykle osiem do dziesięciu książek, do których...
Dostęp do najważniejszych treści z sekcji: Wydarzenia, Ekonomia, Prawo, Plus Minus; w tym ekskluzywnych tekstów publikowanych wyłącznie na rp.pl.
Dostęp do treści rp.pl - pakiet podstawowy nie zawiera wydania elektronicznego „Rzeczpospolitej”, archiwum tekstów, treści pochodzących z tygodników prawnych, aplikacji mobilnej i dodatków dla prenumeratorów.