Tak, bo działalność w jakiejś partii nie jest działalnością polityczną. To jest działalność obywatelska. Odwołajmy się do prawdziwej definicji polityki. Wie pan, co to jest polityka?
Roztropna troska o dobre wspólne.
To wszyscy jesteśmy politykami.
Ale to pan twierdzi, że nie prowadzi działalności politycznej.
Ta definicja z roztropną troską o dobro wspólne jest oczywiście kłamstwem. Nie należy tego powtarzać. Polityka polega na dorwaniu się do publicznych pieniędzy i na sprawowaniu władzy nad nimi. Wtedy to jest polityka. Wartości schodzą na drugi plan, a najważniejsze jest utrzymanie władzy. Polityka to jest to, jak PiS jeździ do posłów i korumpuje ich za stanowiska. Najgorszy wymiar sprawowania władzy, czyli niszczenie wszelkich wartości. Polityka to handlowanie, koryto i pieniądze podatników. Nigdy nie byłem politykiem, bo całe życie utrzymuję się sam. W pewnym momencie doszedłem jednak do wniosku, że nie mogę tylko biernie obserwować wydarzeń, że muszę się też zaangażować. Te demonstracje powinna organizować opozycja, a ja powinien sobie siedzieć w domu i dbać o interesy. To, że nie ma tam Kidawy-Błońskiej, Kosiniaka-Kamysza i Bosaka, świadczy tylko o tym, jak są odrealnieni. Jak już panu wyjaśniłem, czym jest polityka, to możemy iść dalej z pytaniami.
Dlaczego ktoś, kto tak dobrze wszystko rozumie i tak gardzi politykami, jednocześnie tak się do nich garnie?
Szukałem drogi do aktywności, która doprowadziłaby do naprawy państwa. Afera Rywina wielu Polakom otworzyła oczy. Okazało się, że aspirujemy do Zachodu, a cały czas żyjemy w komunie. To był pierwszy powód, dla którego zapisałem się do Platformy Obywatelskiej. Dziś nie wszyscy traktują tę nazwę poważnie, ale ja wtedy traktowałem tę formację jako oddolny ruch obywatelski. Pamiętam, jak w kole mokotowskim Kidawa-Błońska opowiadała, że będzie rozdzierać szaty i nigdy nie pozwoli, by podwyższono podatki.
Potem był Ruch Palikota.
Nigdy tam nie byłem. To była taka struktura, która nie była sformalizowana i angażowałem się w nią przez trzy miesiące. Wydawało mi się, że to będzie nowa, lepsza Platforma Obywatelska. Szybko się okazało, że Janusz chce realizować swoje wodzowskie ambicje. Byłem jedynym z 10 tys. członków, którzy wypełnili deklarację, a Palikot kazał mnie nie przyjmować.
Dlaczego?
Psułem im szyki. Palikot był zafascynowany Donaldem Tuskiem i jego metodami, a ja miałem dosyć. Wiele osób, które później odeszły z tej formacji, zaczęło potem tworzyć Demokrację Bezpośrednią.
W której też pan był.
Promowaliśmy ideę państwa suwerenności obywatelskiej. Chodzi o to, by naród miał faktyczną kontrolę nad klasą polityczną. Dlatego tak ważne są inicjatywy obywatelskie, referenda i weta obywatelskie. Te elementy obowiązują w wielu cywilizowanych państwach. Nie wymyślamy prochu, tylko te elementy działają.
To już blisko do naszej ostatniej stacji: Kukiz'15.
Faktycznie gdzieś w tej przestrzeni pojawił się Paweł z JOW-ami (jednomandatowymi okręgami wyborczymi – red.). Doszło do synergii programów i rozpoczęła się historia burzliwych kontaktów z Kukizem. Ostatecznie przekonałem go do tego, że same JOW niczego nie zmieniają. Można rzec, że to, iż PSL dzisiaj mówi o referendach i państwie obywatelskim, to po części moja zasługa.
A w Partii Kobiet nigdy nie byłem.
Wsparła pana kandydaturę. Zna pan ten żart, że w wyborach 10 maja uzyskał pan takie samo poparcie jak zawsze?
Nie znam, bo jestem ostatnio mocno ograniczony, jeśli chodzi o percepcję informacji z mediów, bo nie mam czasu na te iluzoryczne tematy, gdyż zajmuję się strajkiem przedsiębiorców. O tym, że TVP uznała mnie za wroga numer jeden, wiem tylko od ludzi. Od kilku dni jestem na politycznym rajdzie.
Ale nie znudziło się panu przegrywanie w wyborach?
Pan znów zakłada, że jestem politykiem.
Rzeczywiście, często mnie pan na tym łapie.
Moją wygraną będzie zmiana mentalności społecznej. Nie mam w sobie motywacji, by dostać te śmieszne pieniądze posła czy prostytuować się kacykom partyjnym za stołki w ministerstwach. Moje działania zawodowe są na tyle satysfakcjonujące, że nie kuszą mnie te ich polityczne konfitury.
Te pensje posłów i ministrów są poniżające, ale jak oni się na to godzą, to bardzo dobrze.
Politycy powinni zarabiać więcej?
Niech dostają te śmieszne pieniądze, bo nie zasługują na nic więcej. Mnie w ogóle nie interesuje ten wynik. Korzystam z tych wyborów, bo jestem w stanie powiedzieć coś ciekawego do ludzi. Jeżeli kilka milionów ogląda debatę, to jest to supersprawa. Wynik wyborczy mam w pompce. Przecież ja nawet kampanii nie prowadzę. Mój komitet nie założył konta bankowego i olewam to po całości. Kontakt z mediami i zasięgi to jest coś, co mnie interesuje, by mówić o sprawach społecznie ważnych.
Ale do tego nie są potrzebne wybory prezydenckie.
Nie chodzi o czyste liczby, bo można sobie kupić zasięg na Facebooku. Chodzi o złożony mechanizm świadomości społecznej. Co innego, jak ktoś widzi reklamę z jakimś artykułem, a co innego, jak trąbią o tym wszystkie media. Mamy coraz więcej ruchu w internecie, ale wciąż w świadomości społecznej artykuł w gazecie jest ważniejszy niż post pochodzący z facebookowego fanpage'a.
Czego pan oczekuje od rządu w czasie pandemii?
Zacznijmy od tego, że koszty zabezpieczenia społecznego przed wirusem zostały w całości przerzucone na przedsiębiorców. W mojej ocenie to jest brutalna kradzież. Gdyby ja miał pomysł, że chcę zabezpieczyć społeczeństwo, tobym wyjął swoje pieniądze i wypłacił wszystkim odszkodowanie. Zamykam wszystko, ale też daję pieniądze, bo wszystko zamknąłem. Tak to powinno działać w państwie prawa.
Całkiem niedawno pisał pan na Facebooku tak: tylko „wolny rynek pokona mediopanikę koronawirusa".
Bo walczymy o wolność.
Mówił pan długo „wolny rynek", „wolny rynek", a teraz w Polsat News stwierdził pan: „Domagamy się przelewów". Czyli jednak ten wolny rynek sam wszystkiego nie ogarnie.
Nie chcemy pomocy. My chcemy odszkodowań. To, że oni sobie to nazwą tarczą albo funduszami z Polskiego Funduszu Rozwoju, to mnie w ogóle nie interesuje. Niech to nazwą „lot na Księżyc". To jest pułapka, jaką PiS zastawił na opozycję i dziennikarzy. Przedsiębiorcy chcą zgodnych z prawem odszkodowań, a mowa o pomocy prowadzi do błędów w rozumieniu sytuacji.
Wracając do drugiej części pana wpisu. Mamy teraz „mediopanikę" czy pandemię?
Pandemia skończy się wtedy, gdy naród ją odwoła. O tym nie decydują już teraz kwestie medyczne. Nie mamy realnego obrazu tej pandemii, bo o wszystkim decydują politycy. Jak ktoś w ministerstwie będzie chciał narysować spadający wykres, to zorganizuje system testów, by wykres był spadający. To nie wirus panuje nad tą krzywą, tylko politycy. Tu chodzi o zarządzanie strachem. To jest inżyniera społeczna.
Był pan związany z wieloma formacjami, ale widzę teraz, że to wszystko zmierza w stronę antyszczepionkowców.
To ja bym chciał jasno powiedzieć: jest wirus i jest zagrożenie. To, w jakim stanie pandemii jesteśmy, jest częścią inżynierii społecznej. Politycy o tym decydują na podstawie reakcji społecznych i będą tym grać, póki będzie w nas żyć strach. Widziałem wczoraj na pasku TVN24 cytat z Szumowskiego, który mówił, że „jesteśmy gdzieś między wygaszaniem epidemii a jej dynamicznym wzrostem". To nie ma sensu.
Oczywiście, że nie ma, bo ten pasek nie oddawał tego, co mówił Szumowski, który stwierdził, że jesteśmy na „balansie" między tymi dwoma stanami.
Może to była manipulacja, ale to zdanie w pełni oddaje moment, w którym się znaleźliśmy. Władzę nad pandemią sprawują politycy, a nie lekarze.
W sumie to minister Szumowski jest też lekarzem. Działania innych państw europejskich jakoś bardzo nie różnią się od naszych. Może z wyjątkiem Szwecji.
W Wielkiej Brytanii zamknięto tylko restauracje i to jest w zasadzie wszystko. Zresztą wszystkie dostały momentalnie odszkodowanie od rządu, bo to jest naruszenie prywatnej własności. Wszystko rozbija się o szczegóły, a każde państwo ma inną, jeśli chodzi o szczegóły, taktykę gospodarczą. Każdy rząd robi inaczej, a Polska znalazła się na liście państw, które wykorzystują pandemię do ograniczenia praw obywatelskich.
A co by postulował kandydat na prezydenta?
Ja jestem za tym, żeby to było mądre i przepracowane. To, co zrobił rząd, jest wynikiem lenistwa. Nie chce im się analizować danych i sobie pozamykali wszystko. Gdybym był premierem, to zrobiłbym wszystko, by wprowadzić selektywną kwarantannę. Dane wymagają gigantycznej pracy analitycznej, ale warto wydać miliardy, by wprowadzić takie rozwiązania. Można usiąść do danych z NFZ i ustalić grupę ryzyka. Reszcie można by dać pracować. Niestety, politycy nie lubią pracować. Ja też nie pozwoliłbym na zamrożenie rynku.
To tak na koniec, bo zawsze chciałem pana o to zapytać. O co chodziło z tą pizzą hawajską, która była w nazwie pana komitetu?
Jako nastolatek przeczytałem historię Pomarańczowej Alternatywy i strasznie mi to zaimponowało. W wyborach prezydenckich w Warszawie było dwóch kandydatów, którzy wyposażeni w miliony złotych okładali się projektami w stylu: wybudujemy kilka linii metra w ciągu jednej kadencji. Uznałem, że nie da się logicznie brać udziału w tej kampanii. Nie będę przecież przebijał propozycji tych oszustów i wybrałem opcję Pomarańczowej Alternatywy. Jestem dumny z tego, że dało się przeprowadzić happeningową kampanię, która była odpowiedzią na idiotyczne postulaty Jakiego i Trzaskowskiego. Zapisałem się w historii happeningów politycznych III RP, dumnie kontynuując dzieło Pomarańczowej Alternatywy.
Pewnie dlatego tych dwóch kandydatów zdominowało wybory.
Wiadomo, że siła anty-PiS i anty-PO emocji wygrała wszystko. Cieszę się, że wiele osób uznało jednak, że pizza hawajska jest bardziej wiarygodna niż program tych dwóch polityków, to wyraz wysokiej dojrzałości obywatelskiej tych wyborców.
—rozmawiał Piotr Witwicki, dziennikarz Polsatnews.pl
Paweł Tanajno (ur. 1975) – przedsiębiorca, doradca w kwestiach marketingu internetowego, w przeszłości prowadził sieć sklepów komputerowych. W 2002 r. kandydował na radnego stołecznej dzielnicy Mokotów z listy PO, w 2015 r. – na prezydenta RP z listy partii Demokracja Bezpośrednia i do Sejmu z listy Kukiz'15, w 2018 r. – na prezydenta stolicy
i na radnego z listy Odkorkujemy Warszawę. RiGCz. Tanajno. Hawajska+,
w 2019 r. – na europosła (Kukiz'15). Wszystkie wybory przegrał. Obecnie kandydat na prezydenta RP