W swojej karierze przeczytałem tysiące książek i filmów. Oczywiście książki czytam „prywatnie", a filmy „służbowo". Trzeba powiedzieć, że na 100 utworów około 70 będzie nudnych, podobnych i bez większej historii. Jest jednak wiele kinowych produkcji, które zapadły mi w pamięć. Nieraz się zdarzało, że po obejrzeniu czegoś człowiek stał jak wryty. Nie były to filmy typu „zabili go i uciekł", ale wartościowe obrazy. Gdybym miał zacząć wymieniać, na samym początku podałbym fantastycznego „Greka Zorbę" w reżyserii Mihalisa Kakogiannisa. Bardzo dobrą produkcją, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie, była „Afrykańska królowa". Nakręcił ją John Huston w 1951 roku. Miałem nawet przyjemność czytać te dzieła i wiele, wiele innych. Praktycznie przeczytałem wszystko, co miało polską premierę, zwłaszcza w epoce kaset VHS, i to często po kilka razy.