Ernst Jünger miał barwne życie: był żołnierzem frontowego, bojownikiem, robotnikiem. Pisząc „Eumeswil" – wydane po niemiecku w 1977 r., a po polsku dopiero niedawno – wiedział, że nie da się tchnąć w dystopijne społeczeństwo nowego życia. Inspirując się myślą niemieckiego filozofa Maxa Stirnera, autor kreśli figurę człowieka świadomego swej wewnętrznej wolności, a równocześnie wyzbytego złudzeń wobec ludzkiej natury. Nie można uratować wszystkich, możemy uratować tylko samych siebie. Gdy świat wypada z osi, trzeba stać na swoim miejscu, zdaje się twierdzić niemiecki pisarz.




Jünger ubrał w szaty powieści science fiction esej filozoficzny o współczesnej mu kondycji ludzkiej. Ziejącej pustką, niewiedzącej, czego chce, zdanej na łaskę „tyranów" gwarantujących spokój i stabilność.

Obserwując świat XXI wieku, może się wydawać, że jego wizja trąci myszką, ale nie miejmy złudzeń. Temat wolności i sceptycyzmu wobec władzy to kwestie wciąż aktualne. Choćby dlatego warto sięgnąć po Jüngera. Nawet 40 lat po premierze jest aktualny.