Takie będą najprawdopodobniej konsekwencje wycofania się przez ZUS ze sprawy, która stała się podstawą do zadania pytań prejudycjalnych przez sędziów SN. W ten sposób cała misterna konstrukcja zablokowania zmian forsowanych przez PiS upada. Trudno bowiem oczekiwać, aby TSUE zajmował się pytaniami w sprawie, która najpewniej zostanie umorzona. Taki obrót sprawy nie jest zaskoczeniem. „Rzeczpospolita" scenariusz, w którym ZUS przyjdzie rządowi z odsieczą, nakreśliła już w sierpniu. Sprawdził się.

Czytaj także: Luksemburg sądowi nie odpowie, ale sprawa się nie kończy

W ten sposób PiS zyskuje czas, by kontynuować procedurę naboru sędziów do Sądu Najwyższego na miejsca tych przymusowo odesłanych w stan spoczynku bez zarzutu, że łamie postanowienie SN. Nie daje też szans na wypowiedź Luksemburga, gdzie sprawa miała trafić na wokandę w lutym. Dziś jedyną przeszkodą, aby zakończyć procedurę naboru, pozostają decyzje NSA, który wstrzymał uchwały KRS w sprawie powołania kolejnych sędziów do SN, oraz skarga Komisji Europejskiej do TSUE. Patrząc jednak na to, jak kreatywnie obóz władzy rozgrywa spór o SN, trudno zakładać, by proces ten jeszcze udało się powstrzymać.