Państwo przegrało z dopalaczami

Pamiętam show, jaki kilka lat temu zorganizował Donald Tusk. Po serii medialnych doniesień o zatruciach dopalaczami ówczesny premier zapowiedział bezkompromisową walkę z nimi.

Aktualizacja: 14.07.2015 11:29 Publikacja: 13.07.2015 20:55

Państwo przegrało z dopalaczami

Wkrótce potem aresztowano króla dopalaczy i masowo zaczęto zamykać punkty ich sprzedaży. Dla zadowolonej opinii publicznej był to jasny sygnał, że handlarze znaleźli się w odwrocie, a państwo zadziałało zdecydowanie. Szef rządu mógł odtrąbić sukces.

Od tamtej historii minęły cztery lata. Cztery lata wypełnione urzędniczą mitręgą, procedurami, wyrokami sądów administracyjnych, z których część uchylała decyzję o zamknięciu dopalaczowych przybytków. Słowem, państwo wpadło w pajęczynę własnych procedur.

Powoli, z dala od kamer, politycznych zapowiedzi i gróźb dopalaczowy biznes odradza się ze zdwojoną siłą. W wyszukiwarkach internetowych bez problemu można znaleźć długą listę handlarzy chemicznymi „materiałami kolekcjonerskimi". Na ulicach znowu zaczęły się pojawiać sklepiki o dziwnych nazwach.

Miecz na dopalacze – kontrole inspekcji oraz szybkie nowelizacje przepisów zakazujące handlu kolejnymi pojawiającymi się na rynku związkami chemicznymi – okazał się tępy. Inspekcje ugrzęzły w proceduralnych sporach. A handlarze zaczęli się bawić z ustawodawcą w kotka i myszkę. Posłowie po średnio trzech miesiącach prac z mozołem wciągają na listę zakazanych kolejną substancję, a w tym samym czasie w sprzedaży pojawia się nowa, o zmienionej strukturze chemicznej, której zakaz już nie obowiązuje.

Państwo skapitulowało.

Dziś, kiedy do szpitali trafiają dziesiątki młodych ludzi po zatruciu groźnym produktem o nazwie „Mocarz", widać, jak bolesna to kapitulacja, jak wiele w początkowych działaniach było propagandy.

Nie ma pomysłu, przemyślanej strategii i chyba nie było też woli ukrócenia tego niebezpiecznego biznesu. Pytanie, czy naprawdę nic się nie da zrobić. Czy sprawa jest nierozwiązywalna? Jeśli tak, to po co podatnicy utrzymują dziesiątki służb i inspekcji oraz tysiące różnorakich ekspertów i specjalistów? Czy ta rzesza ludzi naprawdę przez tyle lat nie była w stanie znaleźć skutecznego sposobu na handlarzy śmiercią?

Wkrótce potem aresztowano króla dopalaczy i masowo zaczęto zamykać punkty ich sprzedaży. Dla zadowolonej opinii publicznej był to jasny sygnał, że handlarze znaleźli się w odwrocie, a państwo zadziałało zdecydowanie. Szef rządu mógł odtrąbić sukces.

Od tamtej historii minęły cztery lata. Cztery lata wypełnione urzędniczą mitręgą, procedurami, wyrokami sądów administracyjnych, z których część uchylała decyzję o zamknięciu dopalaczowych przybytków. Słowem, państwo wpadło w pajęczynę własnych procedur.

Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb