Państwo ma dawać równe szanse

Widzę w planie Morawieckiego dążenie do budowy silnego państwa, ale jednocześnie – na szczęście – wielki sentyment do gospodarki rynkowej.

Publikacja: 09.03.2016 20:00

Państwo ma dawać równe szanse

Foto: materiały prasowe

Jest coś, co łączy na pozór odległe od siebie ideologicznie, geograficznie czy historycznie osoby, takie jak Władysław Grabski, Ludwik Erhardt, Hayato Ikeda, Park Chung Hye. To fakt, że nie ulegali zjawiskom gospodarczym, ale wykazywali mistrzostwo w ich aktywnym kształtowaniu. Wprowadzali gospodarki swoich krajów na ścieżkę dynamicznych zmian i szybkiego rozwoju gospodarczego, co czasami wiązało się z kursem pod prąd.

Prowadzoną przez nich politykę gospodarczą scharakteryzowałbym kilkoma słowami: pragmatyzm, dalekosiężne myślenie i strategiczna wizja, którą z olbrzymim uporem realizowali.

Słuszna diagnoza

W ostatnich dniach sprawcą ożywionej debaty publicznej stał się wicepremier i jednocześnie minister rozwoju Mateusz Morawiecki, który zaprezentował rządową wizję ominięcia przez Polskę pułapek rozwojowych. „Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" to dokument kompletny. Zawiera diagnozę, wizję Polski w perspektywie średniookresowej oraz przegląd proponowanych instrumentów jego realizacji.

Z diagnozą premiera Morawieckiego trudno się nie zgodzić. Faktycznie wśród zagrożeń dla dalszego rozwoju możemy wskazać pułapkę średniego dochodu, pułapkę braku równowagi, pułapkę przeciętnego produktu, pułapkę demograficzną i pułapkę słabości instytucji. Kolejne części dokumentu już nie są tak bezkrytycznie przyjmowane.

Widzę w planie Morawieckiego dążenie do budowy silnego państwa, ale jednocześnie, i na szczęście, wielki sentyment do gospodarki rynkowej. Państwo, w mojej ocenie, musi być silne, aby tworzyć skuteczną dyplomację gospodarczą i aby bronić rynku przed strukturami naruszającymi jego sprawne działanie. Uważam, że kluczowym warunkiem sukcesu planu jest ograniczenie barier w funkcjonowaniu przedsiębiorstw w Polsce – skuteczna deregulacja, którą obiecywał każdy rząd w ostatniej dekadzie, a której nikt nie potrafił bądź nie chciał przeprowadzić.

Premier zastępuje forsowany w Europie polaryzacyjno-dyfuzyjny model rozwoju koncepcją rozwoju zrównoważonego, który w polskiej wersji zyskuje miano „rozwoju odpowiedzialnego". Nie uważam tego kroku za złe posunięcie. Polska jest krajem nadal sporych dysproporcji w dostępie do dóbr publicznych. W przeciwieństwie do wielu wysokorozwiniętych gospodarek mamy obecnie olbrzymie nierównowagi w poziomie dostępności do infrastruktury podstawowej, infrastruktury otoczenia biznesu czy infrastruktury społecznej, które prowadzą do powstawania obszarów wykluczenia i marginalizacji, gdzie zasoby ludzkie nie są optymalnie wykorzystywane. O ile nie zaczniemy ponownie próbować zasypywać naturalnych dysproporcji nieefektywnym transferem publicznych środków, ale jedynie wyrównamy szanse, akceptując naturalne dysproporcje pomiędzy metropoliami a obszarami peryferyjnymi, model rozwoju odpowiedzialnego ma sens.

Pora na inwestycje

Często pojawia się zarzut dotyczący nierealności planu w sferze prawdopodobieństwa podniesienia poziomu inwestycji do 25 proc. PKB w 2020 roku. To wielkie wyzwanie. Nie sądzę, że z góry skazane na porażkę. Mamy rezerwy w zakresie działań sprzyjających wzrostowi krajowych oszczędności: wspominane przez premiera Morawieckiego IKE, IKZE, akcjonariat pracowniczy, Pracownicze Programy Emerytalne czy, w obliczu niskich stóp procentowych, budowa kultury lokowania oszczędności prywatnych w obligacjach są racjonalnymi rozwiązaniami.

Bodźcem do większej akumulacji może być wzrost rentowności procesu inwestycyjnego, a ta możliwa jest na skutek deregulacji. Uważam, że państwo powinno dawać wszystkim podmiotom gospodarczym równe szanse, gwarantując sprawne działanie rynku. Sprawne państwo to państwo służące obywatelom, uczciwe i sprawiedliwe.

Zwyciężyć z Polską resortową

W dzisiejszej sytuacji zasadne wydają się głębokie reformy systemu instytucjonalnego. Przede wszystkim musimy uporać się z inflacją normatywną, umiejętnie wprowadzać prawo unijne, ale też dokonać reformy rozbudowanych struktur administracyjnych. Musimy rozwiązać problem dublowania się kompetencji w administracji, uprościć procedury i faktycznie skoncentrować się na służbie obywatelom.

Potrzebujemy kultury działania przemyślanego i sekwencyjnego w administracji publicznej. Dla przyszłości kluczowe są: skuteczna polityka edukacyjna, regionalna czy demograficzna – uwzględniające społeczno-gospodarczo-instytucjonalne czynniki w modelu rozwoju.

Plan Morawieckiego może być skuteczny, pod warunkiem że premier zyska wsparcie od pozostałych resortów, że tzw. silosy, czyli emanacja „Polski resortowej", zostaną przezwyciężone. To trudne, a według niektórych niemożliwe zadanie.

Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju wnosi nową jakość do polskiej polityki. Musi jednak stać się pierwszym dokumentem rządowym od wielu lat, który z fazy diagnozy przejdzie w fazę realizacji. Jest przede wszystkim konkretny, spójny oraz przejrzysty i dlatego ma szansę być początkiem końca tzw. papierowych tygrysów – obszernych dokumentów strategicznych, które miały znikomy wpływ na naszą rzeczywistość. Wszystkie strategie niższego stopnia powinny zostać w tej sytuacji zrewidowane i dopasowane do założeń planu.

W planie zauważam brak docenianego we współczesnej ekonomii coraz mocniej czynnika tzw. instytucji nieformalnych, czyli powszechnych w społeczeństwie norm zachowań. W mojej opinii trudne do przecenienia są słowa prezydenta Andrzeja Dudy o potrzebie budowy wspólnoty. Nowoczesne, innowacyjne społeczeństwo to społeczeństwo stanowiące wspólnotę, wykazujące wysoki poziom wzajemnego zaufania, które wspiera proces dyfuzji wiedzy. Odpowiednia polityka informacyjna rządu oraz szereg innych, budujących podstawy zaufania, inicjatyw to podstawa zmian w tym wymiarze.

O sukcesie planu w dużym stopniu zadecyduje jakość przygotowywanych w kolejnych miesiącach rozwiązań oraz stanowczość w pokonywaniu inercji obecnego systemu administracyjno-prawnego, a także jakość współpracy wewnątrz rządu. Życzę premierowi Morawieckiemu, ale i polskiej gospodarce, abyśmy w przyszłości mogli mówić o jego działaniach równie dobrze, jak o reformie Grabskiego.

Autor jest członkiem Rady Polityki Pieniężnej nowej kadencji oraz Narodowej Rady Rozwoju. Tekst jest treścią jego wprowadzenia do dyskusji w czasie niedawnego spotkania NRR z wicepremierem Mateuszem Morawieckim.

Tytuł, lead i śródtytuły od redakcji.

Jest coś, co łączy na pozór odległe od siebie ideologicznie, geograficznie czy historycznie osoby, takie jak Władysław Grabski, Ludwik Erhardt, Hayato Ikeda, Park Chung Hye. To fakt, że nie ulegali zjawiskom gospodarczym, ale wykazywali mistrzostwo w ich aktywnym kształtowaniu. Wprowadzali gospodarki swoich krajów na ścieżkę dynamicznych zmian i szybkiego rozwoju gospodarczego, co czasami wiązało się z kursem pod prąd.

Prowadzoną przez nich politykę gospodarczą scharakteryzowałbym kilkoma słowami: pragmatyzm, dalekosiężne myślenie i strategiczna wizja, którą z olbrzymim uporem realizowali.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację