Chiny są największym rynkiem pojazdów elektrycznych na świecie. Już teraz sprzedawanych jest tam więcej pojazdów o napędzie elektrycznym niż trafia do odbiorców w pozostałych krajach świata. Dotyczy to zarówno samochodów, jak i autobusów, motocykli i innych rodzajów pojazdów. Najchętniej kupowaną kategorią są tzw. małe auta. Mini-pojazdy kosztują od równowartości 1 tys. dolarów (ok. 3,5 tys. złotych) i w wielu wypadkach nie wymagają nawet prawa jazdy. Oczywiście wiąże się to z słabymi osiągami (np. maksymalna prędkość około 50 km/h) czy przestarzałymi bateriami. Nie przeszkadza to jednak Chińczykom, a producenci tych aut szukają nowych rynków.

Kaiyun Motors, producent takich pojazdów, chce skusić na swoje wyroby Amerykanów i Europejczyków. W najbliższym czasie w USA, Niemczech i Włoszech ma się pojawić elektryczny pickup „Pickman" – na rynku amerykańskim ma być sprzedawany za niecałe 9 tys. dolarów. Właściciel firmy Wang Chao mówił Bloombergowi, że te pojazdy są „wystarczające, by zaspokoić codzienne potrzeby konsumentów".

W cenie około 30 tys. złotych amerykański klient dostanie pojazd mający zasięg 120 km na jednym ładowaniu i osiągający maksymalną prędkość 45 km/h. Można nim przewieźć 450 kilogramów, a producent deklaruje, że spokojnie pomieści on trzyoosobową rodzinę. Oczywiście, pojazd ten w żaden sposób nie może równać się choćby do Tesli Model S, która ma zasięg do 480 km i maksymalną prędkość 240 km/h. Teslę można też naładować do pełna w 75 minut, podczas gdy chiński pojazd potrzebuje 10 godzin.

Jednak chiński pojazd ma potencjał – może być używany spokojnie np. na budowach czy farmach czyli wszędzie tam, gdzie potrzebny będzie w dzień, a w nocy może spokojnie się ładować. W takich warunkach jego wykorzystanie będzie znacznie tańsze niż porównywalnych aut spalinowych, nawet biorąc pod uwagę lepsze osiągi i większą ładowność konkurencyjnych pickapów.

Producent nie ujawnił, czy pojazd trafi na rynek w Polsce.