Rynek pierwotny w Polsce rośnie po kryzysie od 2010 r. Według obliczeń REAS w ostatnich pięciu latach średnioroczny wzrost sprzedaży lokali w sześciu największych aglomeracjach sięgał blisko 19 proc. W 2017 r. sprzedaż była rekordowa i wyniosła 72,7 tys. mieszkań. Cechą charakterystyczną boomu był stabilny wzrost cen lokali. Dopiero w II połowie zeszłego roku tempo zwyżki przyspieszyło – z powodu wzrostu kosztów wykonawstwa (trudności w dostępie do siły roboczej i materiałów) i gruntów.
Rynek zastanawia się, czy ze względu na rozkręcające się inwestycje infrastrukturalne można się spodziewać dalszej presji na wzrost kosztów pracy i materiałów, a w konsekwencji wzrostu cen mieszkań. Deweloperzy mówią o zwyżkach rzędu kilku, kilkunastu procent.
Tymczasem na rynku wtórnym sytuacja jest również bardzo dynamiczna. Z raportu analityków Open Finance wynika, że w ostatnim roku mieszkania w Polsce podrożały o 4 proc. Eksperci – opierając się na danych z Eurostatu i Banku Rozrachunków Międzynarodowych – oszacowali zmiany cen od pokryzysowego dołka, czyli od początku 2010 r., do końca września ub.r. W Polsce lokale z drugiej ręki podrożały w tym czasie o 11 proc. – niewiele na tle innych krajów Europy.
Największy skok cen zanotowano na Islandii – od dołka cena urosła o 92 proc., w ciągu ostatniego roku wzrost sięgnął 15 proc. W Irlandii było to odpowiednio 70 i 13 proc., Szwecji 68 i 8 proc., a Estonii 66 i 6 proc.
Austria, Norwegia, Węgry, Łotwa, Litwa, Malta i Luksemburg to państwa, w których mieszkania z rynku wtórnego podrożały od dołka z 2010 r. o 41–55 proc., zwyżki rzędu 15–36 proc. zanotowano w 12 krajach. Tylko na Cyprze, we Włoszech i Grecji ceny praktycznie nie drgnęły. Co więcej, w tym ostatnim kraju w ciągu ostatniego roku mieszkania potaniały o 39 proc.