Zrobili to w doskonałym dla siebie momencie, bo niskokosztowa niemiecka linia Eurowings przeżywa poważne kłopoty. Firma matka Eurowingsa, Lufthansa Group zdecydowała się na poważne ograniczenie działalności tej i , z niewielkimi wyjątkami, zmniejszyła siatkę praktycznie do rynku europejskiego.

Prezes LH Group, Carsten Spohr w wywiadzie dla szwajcarskiego „NZZ am Sonntag" nie szczędzi słów krytyki tak dla Ryanaira, jak i brytyjskiego easyJeta. Obydwie linie, zresztą tak samo, jak Lufthansa, zyskały na bankructwie niemieckiego przewoźnika Air Berlin przejmując sloty i maszyny upadłego przewoźnika. Carstena Spohra jednak najbardziej boli to, że i Ryanair i easyJet niskimi cenami walczą o dominację na niemieckim rynku, oferując bardzo tanie bilety.

Na przykład bez większych kłopotów można teraz kupić bilety kosztujące w easyJecie i Ryanairze po 10-13 euro za podróż w jedną stronę, np. z berlińskiego Schoenefeld do Kolonii płacąc 12,99 euro. Przelot Eurowings na tej samej trasie jest już wydatkiem 25,99 euro za osobę. Z tym, że easyJet ma w Niemczech znacznie mniej promocji, niż Ryanair. - Loty po 10 euro nie mają w Niemczech prawa istnienia - uważa Spohr, który jednak nie dolicza do podstawowej ceny biletu, wszystkich dopłat, jakie musi uiścić pasażer irlandzkiej linii , ale wzywa Komisję Europejską, żeby zakazała takich praktyk. Sytuacja jest coraz poważniejsza, ponieważ już wkrótce, także w Niemczech Lufthansa i Eurowings będą musiały zmierzyć się nie tylko z konkurencją ze strony Ryanaira i easyJeta, ale także na razie zbazowanego w Polsce Ryanair Sun.

Dlaczego Lufthansa także nie jest w stanie obniżyć cen i rozbić ich na czynniki pierwsze? - Bo działamy według innego modelu operacyjnego - mówi Carsten Spohr, który na razie zapowiedział cięcie kosztów w Eurowings o 15 proc. do roku 2022 i powrót tej linii do zysków w 2021. Ten inny model operacyjny polega na tym, że w przypadku Eurowings średni przychód od każdego pasażera wynoszący 89 euro dzieli się na 80 euro ceny biletu i 9 euro z tytułu opłat dodatkowych. W przypadku Ryanaira w bilecie kosztującym 37 euro, 17 euro, to opłaty dodatkowe. U easyJeta przy średniej cenie 61 za przelot, 16 euro pochodzi z opłat dodatkowych. Z tego powodu właśnie i Ryanair i easyJet mogą sobie pozwolić na obniżkę podstawowych cen biletów. Carsten Spohr uważa, że taka polityka jest nieodpowiedzialna.