Wcześniej zarząd zaoferował im 11,5 procent podwyżki, rozłożonej na trzy lata, ale wycofał się z tej propozycji, kiedy piloci zdecydowali się na przeprowadzenie referendum strajkowego.

W rozmowach zarządu ze związkiem zawodowym pilotów BALPA już w poniedziałek weźmie udział profesjonalny negocjator, który ma załagodzić sytuację. Jeśli to się nie uda, piloci BA przerwą pracę w szczycie sezonu urlopowego. W negocjacjach mają zostać wypracowane nowe warunki płacowe, a przede wszystkim sposób podziału zysku przewoźnika. W 2018 roku linia zarobiła 1,95 mld funtów, o 15 procent więcej, niż rok wcześniej. Ale już w pierwszym kwartale tego roku zysk wyniósł jedynie 135 mln funtów i był o 60 procent mniejszy, od wypracowanego rok wcześniej.

BA udało się w ostatni piątek, 5 lipca, wynegocjować nowe porozumienie płacowe z personelem pokładowym i pracownikami naziemnymi. Ale zgoda pilotów na nową politykę płacową w sytuacji spadających zysków okazała się najtrudniejsza. Zarząd stara się wywrzeć nacisk na BALPA, żeby zaakceptował podobne warunki, ale napotkał na zdecydowany sprzeciw.

Głosowanie w referendum strajkowym rozpoczęło się jeszcze w czerwcu. Jeśli w głosowaniu 22 lipca piloci zdecydują o zorganizowaniu protestu, będą zobowiązani zapowiedzieć go z dwutygodniowym wyprzedzeniem. To oznacza, że ewentualne zakłócenia w rozkładzie lotów mogłyby wystąpić najwcześniej 5 sierpnia. Ale decyzja, jaką podejmą będzie potem jeszcze obowiązywała przez 6 miesięcy i strajk może być przeprowadzony w dowolnym momencie.

Napięcia pracownicze w BA nie są jedynymi w europejskim lotnictwie. Strajkuje już francuska linia HOP! wchodząca w skład grupy Air France/KLM, bo jej pracownicy chcą takich samych warunków pracy i płac, jakie obowiązują w firmie matce. Do protestów szykuje się także austriacki związek VIDA w proteście przeciwko dumpingowi socjalnego jaki, zdaniem związkowców, ma miejsce na lotnisku Schwechat.