Jest napędzany energią elektryczną, a na jednym ładowaniu, jak wynika ze specyfikacji, może przelecieć 80,5 km.
Najnowszy produkt koncernu z Chicago wygląda dość pokracznie, raczej jak gigantyczny pająk, chociaż ma skrzydła, a nos przypomina, że to jednak Boeing. Nie mówiąc już o umieszczonym na bokach logo Boeinga. Pomalowany został w charakterystyczne dla prototypów maszyn koncernu kolorach turkusowo-biało-niebieskich.
Przeprowadzone 22 stycznia testy pokazały, że pilotowany autonomicznie najmniejszy Boeing jest w stanie wystartować, przelecieć określony odcinek i bezpiecznie wylądować. Boeing obiecał taką maszynę jesienią 2018 roku. Dyrektor generalny koncernu, Dennis Muilenberg powiedział wtedy Bloomberg TV w Seattle, że pracuje jednocześnie nad latającą taksówką i nad regulacjami, które określą możliwości jej eksploatacji. Muilenberg powiedział wówczas także, że Boeing pracuje ze startupem SparkCognition nad zapewnieniem bezpieczeństwa takich maszyn w powietrzu. Jako czas, w którym te projekty przybiorą konkretnych kształtów, szef Boeinga określił „parę lat”, zaznaczył jednak, że prototyp zostanie pokazany wcześniej. Spełnienie obietnicy pokazania prototypu w 2019 roku było możliwe dzięki przejęciu przez koncern Aurora Flight Sciences wyspecjalizowanej w produkcji dronów i oraz zaproszenie do współpracy Uber Technologies Inc.
Czytaj także: Airbus przegrał z Boeingiem w 2018 roku
Wszystko wskazuje, że Boeing wygrał wyścig w przygotowaniach do produkcji osobowych dronów, które będą w stanie bogatym i bardzo spieszącym się pasażerom zapewnić bezkolizyjne poruszanie się po zatłoczonych miastach. Amerykanie mają rywali, wśród których oczywiście jest Airbus, który przygotował autonomiczną wersję taksówki powietrznej Vahana. Swój pierwszy lot testowy w Dolinie Krzemowej maszyna wykonała w ubiegłym roku.