W ciągu ostatniego roku z oddziału internistycznego powiatowego szpitala w Będzinie odeszło czterech lekarzy: jeden do podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), jeden na stanowisko ordynatora innego szpitala, dwóch postanowiło robić kolejną specjalizację. Choć ogłoszenie o naborze wisi od kilku miesięcy, a warunki płacowe są konkurencyjne, do pracy przyszła tylko jedna nowa lekarka. Dlatego do grafiku dyżurów dopisał się dr Maciej Hamankiewicz, choć jako kierownik nie brał ich od 7,5 roku.
– W podobnej sytuacji jest wiele szpitali w Polsce – mówi dr Hamankiewicz, który pracę w szpitalu godzi z funkcją prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej.
Obserwowany od kilku lat exodus lekarzy z lecznictwa szpitalnego (w 2016 r. z powodu braków kadrowych na trzy miesiące zamknięto oddział internistyczny szpitala w Dąbrowie Górniczej) pogłębiła ustawa o sieci szpitali. Część medyków specjalizacji podstawowych (interna, chirurgia ogólna, pediatria) rozpoczęła specjalizacje szczegółowe w obawie, że ich szpital nie trafi do sieci ze względu na brak oddziałów specjalistycznych, a oni stracą miejsce pracy. Tak było z dwiema podwładnymi dr. Hamankiewicza, które po wielu latach w zawodzie rozpoczęły specjalizacje z pulmonologii i geriatrii. Mają im gwarantować etat w lepiej finansowanych szpitalach wojewódzkich i ogólnopolskich lub przychodniach specjalistycznych. Choć szpital w Będzinie trafił do sieci jako powiatowy, lekarki nie wróciły.
– Szpitale, szczególnie powiatowe, pustoszeją także dlatego, że lekarze wolą pracować w większych ośrodkach. Łatwiej im tam pozyskać pacjentów do prywatnych gabinetów – tłumaczy Jakub Szulc, były wiceminister zdrowia, dziś dyrektor sektora ochrony zdrowia w firmie doradczej EY. Dodaje, że szpitale często nie są w stanie przyciągnąć specjalistów mimo dużo wyższych płac i lepszych warunków pracy. Ustawa o sieci tego nie zmieni, bo zwiększając finansowanie świadczeń zdrowotnych, nie zmienia sytuacji lekarzy.
Tę zaś pogarsza demografia. Na 187 681 polskich lekarzy zawód wykonuje 171 090. W dodatku ponad 50 proc. lekarzy mężczyzn i blisko 47 proc. lekarek ma ponad 50 lat.