Współautor książki „Czerwony książę” powiedział, ze wbrew temu jakie panowały opinie, to jego życie nie było jak z bajki w żadnym momencie.
- To był czas intensywnej pracy w sporcie samochodowym. Nie zaprzeczam, że wykorzystywałem stanowisko ojca do rozwoju tego sportu. W innych dziedzinach się nie dawało – mówił Jaroszewicz. - To był czas wzmożonych przeżyć: rajdów, kobiet, klubów, wypadków. Absolutnie byłem rockandrollowcem.
Gość red. Jacka Nizinkiewicza nie zaprzeczał, że imponowało mu życie jakie wiódł. - Byłem synem premiera, siedziałem na tronie syna premiera. Gdy wchodziłem do gabinetu, ministrowie wstawali, witali się ze mną, można było porozmawiać.