Pierwotny projekt został ograniczony z 60 dni stanu wojennego do 30 i z terytorium całego kraju do dziesięciu obwodów leżących na granicy z Rosją (na wybrzeżu Morza Azowskiego i Czarnego oraz na granicy z Naddniestrzem, separatystycznym regionem Mołdawii, w którym stacjonują jednostki armii rosyjskiej). Jednak mieszka tam większość ludności kraju.
Głęboki rów
– My tu mamy 32 kilometry granicy z Naddniestrzem. Jeszcze w latach 2014–2015 wykopaliśmy na długości 30 kilometrów wielki przeciwczołgowy rów. I od tej pory na granicy jest spokój – powiedział szef administracji obwodu winnickiego Wałeryj Korowyj.
Na terenie przygranicznych obwodów wzięto pod ochronę dworce kolejowe i lotniska. Pracowników zakładów przemysłu zbrojeniowego poddano specjalnej kontroli. Jednocześnie pojawiły się informacje o ograniczeniu wjazdu obywateli Rosji na Ukrainę przez Krym oraz niewpuszczeniu kilku grup Rosjan (w sumie 47 osób), które przyleciały z Mińska.
Ale poza tym życie kraju się nie zmieniło. Nie ma kolejek przed sklepami ani kantorami wymiany walut. – U nas, w Chersoniu, od początku wojny żyjemy na specjalnych prawach, od chwili okupowania Krymu – powiedział szef administracji obwodu graniczącego z półwyspem Andriej Gordiejew. W sąsiednim Mikołajowie poproszono nauczycieli, by w swoich klasach uspokajali dzieci, tłumacząc im, że nic szczególnego się nie stało i wszystko będzie dobrze.