Musimy zwiększyć liczbę pogrzebów przynajmniej o 20 w skali tygodnia – oświadczył w czwartek prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. – Będziemy chcieli również umożliwić pogrzeby w soboty, dlatego że w warunkach zimowych nie chcielibyśmy, aby odbywały się po zmierzchu – dodał. To trzeźwy osąd sytuacji, choć wywołuje dreszcz grozy.

Problem w tym, że między komunikatami polityków, ministrów i samego premiera a rzeczywistością, obserwowaną choćby z perspektywy samorządu, powstała przepaść. A co dopiero, jeśli wziąć pod uwagę punkt widzenia zwykłego obywatela. W mediach społecznościowych pojawiają się wstrząsające relacje osób, które opisują beznadziejną sytuację ochrony zdrowia i działania systemu opieki nad chorymi na Covid-19. Każdy z nas zna coraz więcej przypadków sytuacji skandalicznych, zagrażających życiu i zdrowiu. Strach rośnie. A rząd Mateusza Morawieckiego nie dokonał ani jednej systemowej zmiany, która coś by poprawiła pomóc. Bo tymczasowe szpitale i awaryjne montowanie zbiorników z tlenem to zmiany zaledwie doraźne. Nie ma żadnych oznak sensownych zmian w organizacji i finansowaniu systemu.

Nic więc dziwnego, że rząd nie radzi sobie z przekazem publicznym. Raz obwieszcza wypłaszczenie, a następnego dnia, uzasadniając dość przypadkowe obostrzenia, straszy, że będzie coraz gorzej. Zapomina wpisać na listę otwartych placówek sklepów meblarskich, a potem, pod naciskiem, je otwiera. Zamyka wszystkie placówki kultury, a pozostawia otwarte kościoły. Wzywa do oddawania osocza, a nie testuje członków rodzin pacjentów z potwierdzonym zakażeniem, uznając, że nie jest to już potrzebne. Efekt? Osoby te po wyzdrowieniu osocza oddać nie mogą, bo nie ma ich w bazie. O terminach kwarantanny członków rodziny, zupełnie do siebie nieprzystających, braku możliwości porozumienia się ze służbami sanitarnymi czy jakiegokolwiek leczenia ambulatoryjnego np. zakrzepicy u chorych na Covid-19 nie ma co wspominać.

A im więcej jest zakażeń, tym ta wiedza staje się powszechniejsza. PiS o tym wie. Politycy też mają rodziny i nawet jeśli cieszą się lepszym dostępem do systemu ochrony zdrowia, to jednak odbierają sygnały o zatarciu się maszyny, która i tak od początku pandemii działała ledwo, ledwo...

W tej sytuacji rozpoczęło się więc polowanie na ojca klęski. Czy zostanie nim szef rządu? Na taki werdykt wskazywałaby logika – to on wziął na siebie odpowiedzialność, potwierdzając swoją zgodę na premierostwo. Czy to, że nie spodziewano się jeszcze na początku września takiej skali problemu, ułatwiło Mateuszowi Morawieckiemu decyzję. Ja jednak mam inną kandydaturę na winnego. Zbiorową. To całe kierownictwo Zjednoczonej Prawicy i sposób, w jaki funkcjonuje i podejmuje decyzje. Decyzje stanowiące o naszym życiu i zwiększaniu tygodniowej liczby pogrzebów.