Pojazd uderzył w bok samochodu osobowego, a potem potrącił trzy kobiety przechodzące przez przejście dla pieszych. Wszystkie zginęły. Motorniczy był pijany. Alkohol pił na pętlach. W sierpniu 2015 roku skazano go na 13,5 roku więzienia. We środę sąd wyższej instancji wyrok ten utrzymał w mocy. Życia trzem kobietom nie zwrócił. Dzień wcześniej policjanci zatrzymali 171 nietrzeźwych kierowców. Od początku września „po kielichu" prowadziły 5962 osoby – niewielkie miasteczko. Średniej wielkości miastu udało się zapewne uniknąć policyjnej kontroli.

Skoro przy miastach jesteśmy, to w weekend łatwiej w nich kupić alkohol aniżeli chleb. Bo rzeczywistość jest prozaiczna. Na alkoholu zarabiają wszyscy. Samorządy mają pieniądze z koncesji, które – o ironio – mają wydać na przeciwdziałanie alkoholizmowi, w lokalnym sklepie dzięki sprzedaży wódki wzrastają obroty, a co za tym idzie – także dochody. Mało któremu sprzedawcy przychodzi do głowy, by wylegitymować podejrzanie młodo wyglądającego klienta. Liczy się zysk. Stacje benzynowe już dawno odeszły od swych podstawowych funkcji i zmieniły się w stacje tankowania trunków wysokoprocentowych.

Wolny rynek – ktoś powie. Tak. Mamy i wolny rynek, i wolność wyboru, i wolność w ogóle. Nie lubimy, kiedy ktoś nas ogranicza. Problem w tym, że się tą naszą wolnością chyba nieco zachłysnęliśmy. W tej sferze swawola chyba za bardzo uderzyła nam do głowy.

Do braku prazwierząt z prastarej puszczy czy górali, którzy po wypiciu butelki piwa nabierają krzepy, w telewizji łatwo się pewnie będzie przyzwyczaić. Gorzej pójdzie z innymi ograniczeniami dotyczącymi sprzedaży alkoholu. Ale może czas wreszcie otrzeźwieć i dostrzec, że z powodu różnego rodzaju chorób alkoholowych umiera rocznie ok. 10 tys. osób, kilkaset ginie w wypadkach spowodowanych przez pijanych kierowców, a trudna do oszacowania liczba przez całe życie cierpi przez alkoholizm swój lub bliskich. W życiu nie liczą się tylko pieniądze.