„Samolot zniknął z ekranu radarów po osiągnięciu 2400 metrów. Pilot nie wysłał żadnej informacji o jakiejkolwiek nadzwyczajnej sytuacji na pokładzie” – stwierdza wstępny raport Irańskiej Organizacji Lotnictwa Cywilnego.
Ukraiński boeing 737 lecący z Teheranu do Kijowa roztrzaskał się w pobliżu lotniska, zginęli wszyscy znajdujący się na jego pokładzie: 167 pasażerów i dziewięciu członków załogi.
Lot między rakietami
Irańczycy twierdzą, że „sądząc z trajektorii lotu”, maszyna próbowała wrócić na lotnisko. „Świadkowie, w tym załoga z innego przelatującego obok samolotu, widzieli maszynę ogarniętą płomieniami, nim się rozbiła” – dodano w raporcie.
Do katastrofy doszło jednak w trakcie ostrzeliwania irańskimi rakietami dwóch amerykańskich baz w sąsiednim Iraku, ale nie wiadomo, czy i jaki wpływ mogło to mieć na samolot. W pierwszych godzinach po tragedii ukraińska ambasada w Teheranie twierdziła, że „w chwili obecnej wykluczona jest wersja ataku terrorystycznego lub ataku rakietowego”. Tyle że komunikat zniknął po kilku godzinach z internetowej strony przedstawicielstwa.
Wśród dopalających się szczątków Irańczycy odnaleźli obie czarne skrzynki samolotu: jedna zawiera zapisy rozmów w kabinie pilotów, druga – główne parametry lotu. Ale szef Organizacji Lotnictwa Cywilnego Ali Abedzadeh poinformował, że obie są mocno uszkodzone. – Samolot dopiero wystartował do długiego lotu, miał pełne baki paliwa – cztery tony. Eksplozja była naprawdę potężna – powiedział jeden z irańskich ekspertów.