- Były ofiary śmiertelne - poinformował komisarz James Rovella z Departamentu Slużb Ratunkowych i Bezpieczeństwa, nie podając dokładnych danych. - Ofiary niezwykle ciężko zidentyfikować, nie chcemy popełnić błędu - wyjaśnił.
Do wypadku doszło na terenie portu lotniczego Bradley w miejscowości Windsor Locks w amerykańskim stanie Connecticut. Bombowiec B-17 wystartował o godz. 9.45 czasu lokalnego. Po pięciu minutach piloci zgłosili problemy techniczne. Według świadków, bombowiec nie nabierał wysokości. Piloci chcieli wrócić na pas startowy, jednak przy próbie lądowania stracili panowanie nad maszyną. B-17 rozbił się i stanął w płomieniach, uderzając w budynek, w którym przechowywany jest lotniskowy sprzęt do odladzania samolotów.
Jeden ze świadków katastrofy powiedział NBC, że odgłosy wskazywały na nieprawidłową pracę jednego z czterech silników. Wracający na lotnisko B-17 miał też dymić.