Epidemia pesymizmu nie mija

Pierwsza od 1991 r. recesja w Polsce będzie głębsza, niż ekonomiści oczekiwali na początku kwietnia. Perspektywy rynku pracy wyglądają nieco lepiej, co będzie stabilizowało konsumpcję, ale inwestycje czeka załamanie.

Publikacja: 05.07.2020 21:00

Epidemia pesymizmu nie mija

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Polska gospodarka skurczy się w tym roku o 3,5 proc. – przewidują przeciętnie uczestnicy konkursu „Rzeczpospolitej" i „Gazety Giełdy Parkiet" na najlepszego analityka makroekonomicznego roku. Na początku kwietnia, gdy poprzednio nadsyłali prognozy, pozwalały one oczekiwać spadku PKB w br. o zaledwie 1,4 proc. (uwzględniając nieznane wówczas wyniki gospodarki w I kwartale, gdy PKB wzrósł o 2 proc. rok do roku).

Czytaj także: Kryzys przed nami, minął tylko pierwszy wstrząs

Przypływ pesymizmu jest o tyle zaskakujący, że kwartał temu o efektach rządowych tarcz antykryzysowych, które dopiero były wykuwane, można było tylko spekulować. Dziś wiadomo, że zapobiegły masowym upadłościom firm i fali zwolnień pracowników. Z drugiej strony w kwietniu nie można było przewidzieć, jak długo będą utrzymywane antyepidemiczne ograniczenia aktywności ekonomicznej. Uczestnicy konkursu przewidywali wtedy przeciętnie, że doprowadzą one do spadku PKB w II kwartale o 5,6 proc. rok do roku. Dziś ekonomiści szacują, że gospodarka skurczyła się o ponad 8 proc.

Jednak oczekiwania na kolejne kwartały również są bardziej pesymistyczne niż na początku pandemii. Na przykład w kwietniu analitycy przeciętnie prognozowali, że w I kwartale 2021 r. PKB Polski wzrośnie o 1,2 proc. rok do roku, teraz oczekują jego spadku o 0,6 proc. Na ścieżkę wzrostu polska gospodarka wrócić ma dopiero w II kwartale 2021 r.

Bezrobocie w ryzach

Rządowe tarcze antykryzysowe wyraźnie wpłynęły jednak na to, jak ekonomiści postrzegają perspektywy rynku pracy. Na przełomie marca i kwietnia nie brakowało prognoz zwiastujących wzrost stopy bezrobocia rejestrowanego w tym roku do dwucyfrowego poziomu, w okolice 12 proc. Dziś nawet najwięksi pesymiści sądzą, że wskaźnik ten utrzyma się poniżej 10 proc. Przeciętnie oceniają, że szczyt osiągnie na koniec br., gdy wyniesie 8 proc.

– Stopę bezrobocia rejestrowanego udało się zahibernować m.in. dzięki postojowemu, Tarczy Finansowej PFR, ale też trudnościom związanym z rejestracją w urzędach pracy w czasach epidemii. Zakładam jednak, że z czasem to odroczone bezrobocie odłoży się w oficjalnych danych – ocenia Mikołaj Raczyński, dyrektor ds. zarządzania funduszami w Noble Funds TFI, zdobywca tytułu analityka makroekonomicznego 2019 r. Według niego stopa bezrobocia będzie rosła jeszcze w I połowie 2021 r., gdy większość analityków spodziewa się już jej stopniowego spadku. To z kolei jedna z przyczyn tego, że zdaniem Raczyńskiego przyszłoroczne odbicie aktywności w gospodarce będzie słabsze (PKB wzrośnie o 3,4 proc.), niż oczekują przeciętnie uczestnicy konkursu (4,1 proc.).

Inflacja wyhamuje

– Wzrost stopy bezrobocia z 5 proc. przed pandemią do choćby 8 proc. i tak oznaczałby ogromną zmianę sytuacji na rynku pracy. Przed kryzysem rynek pracy był ciasny, brakowało pracowników, co pchało w górę płace i przekładało się na inflację. Teraz ten element zniknął. A jednocześnie pracownicy z Ukrainy, którzy wyjechali po wybuchu epidemii, powoli zaczynają do nas wracać. To będzie zmniejszało presję na wzrost płac i w rezultacie również presję na ceny – tłumaczył w sobotnim wywiadzie dla „Parkietu" Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowego, jeden z uczestników konkursu. Jak przekonywał, inflacja, która w czerwcu nieoczekiwanie przyspieszyła do 3,3 proc. rok do roku z 2,9 proc. w maju, pod wpływem zmiany sytuacji dochodowej gospodarstw domowych nieuchronnie spadnie.

Tego zdania jest zdecydowana większość uczestników konkursu „Rzeczpospolitej" i „Parkietu". Przeciętnie szacują, że w I kwartale 2021 r. indeks cen konsumpcyjnych – główna miara inflacji w Polsce – będzie rósł średnio w tempie zaledwie 1,7 proc. rok do roku. W kwietniu spodziewali się w tym okresie inflacji na poziomie 1,9 proc. rocznie. W takich okolicznościach Rada Polityki Pieniężnej nie będzie widziała – zdaniem ankietowanych – powodów do zaostrzania polityki pieniężnej. Główna stopa procentowana NBP ma pozostać na obecnym poziomie 0,1 proc. co najmniej do końca II kwartału 2021 r.

Załamanie inwestycji

Wzrost stopy bezrobocia i wolniejszy wzrost płac, a może nawet ich spadek, stłumi popyt konsumpcyjny. Ekonomiści przeciętnie spodziewają się, że między III kwartałem br. a I kwartałem 2021 r. (to okres objęty zarówno kwietniową, jak i lipcową ankietą) wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych będą malały średnio w tempie 1 proc. rok do roku. Kwartał temu sądzili, że konsumpcja w tym okresie będzie stała w miejscu.

Pogorszenie perspektyw popytu konsumpcyjnego jest jednak niewielkie w porównaniu z tym, jak zmieniły się prognozy popytu inwestycyjnego. W kwietniu uczestnicy naszego konkursu sądzili, że we wspomnianych trzech kwartałach nakłady brutto na środki trwałe będą malały średnio w tempie 5 proc. rok do roku. Teraz oceniają, że inwestycje będą malały w tempie 8,5 proc. rok do roku.

ekonomista w Polskim Instytucie Ekonomicznym

Pierwsze dwa kwartały 2020 r. były trudne z perspektywy prognozowania gospodarczego. Większość modeli prognostycznych nie była przygotowana na sytuację nagłego zamrożenia aktywności. W efekcie błędy prognoz znacząco wzrosły. Obecnie sytuacja dalej jest niepewna. Z jednej strony w czerwcu obserwowaliśmy pozytywne zaskoczenia w miesięcznych danych makroekonomicznych, zarówno w Polsce (sprzedaż detaliczna), jak i krajach zachodniej Europy, co sugeruje szybsze ożywienie w całej Unii Europejskiej. Z drugiej strony wciąż utrzymują się obawy przed wystąpieniem drugiej fali epidemii koronawirusa na Starym Kontynencie – obecnie wirus zbiera duże żniwo w obu Amerykach i Azji, więcej zachorowań niż w okresie marzec–maj widać też na Bałkanach, na Ukrainie oraz w takich krajach UE, jak Rumunia i Czechy.

Te obawy znajdują odzwierciedlenie w prognozach dla polskiej gospodarki. Analitycy wciąż utrzymują całoroczne szacunki spadku PKB w 2020 r. na poziomach zbliżonych do tych z marca. Dzieje się tak pomimo mniejszego od oczekiwań wyhamowania wzrostu w I kwartale oraz mniej pesymistycznych szacunków dotyczących II kwartału. To oznacza, że rewidowane w dół są prognozy na drugą połowę roku. Dotyczy to zarówno wydatków konsumenckich, jak i inwestycji przedsiębiorstw. Polska nie jest tutaj wyjątkiem. Słabsze perspektywy dla gospodarki światowej w drugiej połowie roku sygnalizują też instytucje międzynarodowe, np. Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny.

W nadchodzących miesiącach można spodziewać się ostrożnych reakcji analityków na bieżące dane. Należy zauważyć też rozdźwięk pomiędzy komentarzami ekonomistów i wypowiedziami epidemiologów. Większość analityków makroekonomicznych zakłada, że nie powrócą już restrykcje w prowadzeniu działalności ekonomicznej, ale to założenie jest obarczone dużą niepewnością. Wirusolodzy sugerują, że eskalacja wirusa może stać się zjawiskiem sezonowym.

Nie oznacza to jednak, że wiadomości są wyłącznie negatywne. Liczba bezrobotnych w ostatnich miesiącach przyrastała wolniej, niż sugerowały szacunki ekonomistów. Najbardziej pesymistyczni analitycy z sektora finansowego skorygowali więc swoje prognozy. Obecnie mediana rynkowych prognoz dotyczących stopy bezrobocia na koniec 2020 r. oscyluje wokół 8 proc.

Bardziej pesymistyczne scenariusze dla rynku pracy kreśli dziś niewielu analityków. Ich materializacja zdecydowanie negatywnie wpłynęłaby na potencjał wzrostu PKB w kolejnych latach. Na razie analitycy dalej oczekują wyraźnego ożywienia gospodarczego w 2021 r. Te prognozy, co warto jeszcze raz podkreślić, są obciążone wyjątkowo wysoką niepewnością.

Jak oceniamy celność prognoz

Konkurs na najlepszego analityka makroekonomicznego roku organizują redakcje „Parkietu" i „Rzeczpospolitej" we współpracy z Polskim Instytutem Ekonomicznym. Obecnie trwają edycje XIII i XIV konkursu, które pozwolą wyłonić najlepszego prognostę polskiej gospodarki w 2020 i 2021 r. Rywalizacja jest otwarta dla wszystkich, którzy chcą sprawdzić swoje umiejętności analityczne. Uczestnicy konkursu (obecnie jest ich 33) cztery razy do roku nadsyłają prognozy na cztery kolejne kwartały dla ośmiu wskaźników makroekonomicznych i rynkowych. Za każdą prognozę mogą otrzymać od 0 do 1 pkt w zależności od tego, jak wypada ona na tle faktycznego odczytu danego wskaźnika oraz przewidywań innych uczestników. Podsumowując prognozy na dany kwartał, największą wagę przypisujemy tym formułowanym najwcześniej (z rocznym wyprzedzeniem), najmniejszą zaś najświeższym (sporządzonym kwartał wcześniej). W rankingu ogólnym największą wagę mają punkty za prognozy PKB i CPI. W 2019 r. tytuł najlepszego analityka makroekonomicznego zdobył Mikołaj Raczyński, dyrektor ds. zarządzania funduszami w Noble Funds TFI. To jego druga wygrana – poprzednio triumfował w 2016 r., a w 2018 r. był trzeci. Dwoma zwycięstwami w sięgającej 2007 r. historii konkursu może się pochwalić jeszcze tylko Janusz Jankowiak, który kilka lat temu zrezygnował z udziału.

Polska gospodarka skurczy się w tym roku o 3,5 proc. – przewidują przeciętnie uczestnicy konkursu „Rzeczpospolitej" i „Gazety Giełdy Parkiet" na najlepszego analityka makroekonomicznego roku. Na początku kwietnia, gdy poprzednio nadsyłali prognozy, pozwalały one oczekiwać spadku PKB w br. o zaledwie 1,4 proc. (uwzględniając nieznane wówczas wyniki gospodarki w I kwartale, gdy PKB wzrósł o 2 proc. rok do roku).

Czytaj także: Kryzys przed nami, minął tylko pierwszy wstrząs

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
20 lat Polski w UE. Dostęp do unijnego rynku ważniejszy niż dotacje
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Gospodarka
Bez potencjału na wojnę Iranu z Izraelem
Gospodarka
Grecja wyleczyła się z trwającego dekadę kryzysu. Są dowody
Gospodarka
EBI chce szybciej przekazać pomoc Ukrainie. 560 mln euro na odbudowę
Gospodarka
Norweski fundusz: ponad miliard euro/dolarów zysku dziennie