Shanghai Composite spadł we wtorek o 0,5 proc., a od styczniowego szczytu stracił ponad 20 proc. Pod względem technicznym wszedł już więc w bessę. Kiepskie nastroje na chińskiej giełdzie to m.in. wyraz obaw inwestorów przed wojną handlową z USA. Ale dają o sobie znać również problemy niektórych chińskich spółek z zadłużeniem. Chiński juan stał się zaś najsłabszy od pół roku wobec dolara (osłabiając walutę, chińskie władze mogą wspierać swoich eksporterów).
– Pesymizm będzie narastał, gdyż wiele spółek jest na granicy wezwania do uzupełnienia depozytów zabezpieczających i bankructw na obligacjach. Indeks Shanghai Composite może stracić jeszcze 10 proc. – powiedział agencji Bloomberga Sun Jianbo, prezes chińskiej firmy China Vision Capital.
Po poniedziałkowej wyprzedaży nastroje na światowych rynkach akcji były we wtorek nerwowe. Wiele europejskich indeksów giełdowych balansowało między spadkami a niewielkimi wzrostami. Dawała o sobie znać niepewność dotycząca amerykańskiej polityki handlowej. W poniedziałek „The Wall Street Journal" donosił, że Departament Skarbu USA szykuje restrykcje na przejęcia amerykańskich spółek technologicznych przez Chińczyków. Blokowane byłyby wszelkie próby takich zakupów dokonywane przez firmy mające co najmniej 25 proc. udziałów chińskich inwestorów w akcjonariacie. Ograniczono by również eksport technologii do Chin. Historia ta została jednak szybko zdementowana przez przedstawicieli administracji Donalda Trumpa.
– Nie ma planów nałożenia restrykcji na żaden kraj wpływający w jakikolwiek sposób na nasz kraj. Mogę powiedzieć, że reakcja rynku była bardzo przesadna – uspokajał Peter Navarro, doradca handlowy prezydenta Trumpa, uznawany za zwolennika konfrontacji z Chinami. Sekretarz skarbu Steven Mnuchin napisał zaś na Twitterze, że doniesienia o rzekomo szykowanych restrykcjach inwestycyjnych są fałszywe. USA nie będą karać w ten sposób Chin, ale ogólnie rozważają sposoby przeciwdziałania kradzieży amerykańskiej technologii przez wiele krajów.