Inwestorzy coraz bardziej obawiają się tego, że Stany Zjednoczone zostaną mocno dotknięte epidemią koronawirusa. - Podczas gdy Chiny wykazują oznaki stopniowego ożywienia, w centrum uwagi znalazły się Stany Zjednoczone – największa światowa gospodarka. W kontekście niewydolnego systemu opieki zdrowotnej i niezdrowej kultury pracy rosną obawy, że Ameryka może być na skraju istotnej epidemii - twierdzi Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych Saxo Banku.

Czytaj także: Czarny dzień ropy naftowej. Gigantyczna przecena

Fala wyprzedaży przetoczyła się wcześniej przez giełdy na całym świecie. Japoński indeks Nikkei 225 stracił ponad 5 proc. i pod względem technicznym wszedł w bessę. (Od grudniowego szczytu spadł o ponad 20 proc.). Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, stracił ponad 4 proc. a tajski SET prawie 8 proc. Włoski FTSE MIB spadał w ciągu dnia o ponad 10 proc., niemiecki DAX, francuski CAC 40 i brytyjski FTSE 100 traciły po południu po ponad 7 proc. Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich spadła poniżej 0,4 proc.(na początku roku sięgała prawie 2 proc.). Rosyjski rubel osłabł o prawie 9 proc. wobec dolara. Za 1 dolara płacono w poniedziałek prawie 75 rubli, czyli najwięcej od czterech lat. Jen japoński stał się najmocniejszy wobec dolara od 2016 r. Za 1 USD płacono nawet 101,6 jena. Cena złota przebiła 1700 USD, czyli doszła do najwyższego poziomu od 2013 r.

Czytaj także: Sytuacja na rynkach finansowych pogarsza się najszybciej od krachu Lehmana