Ostatnie dni na warszawskiej giełdzie to przede wszystkim rozczarowanie. Nasz rynek słabo prezentuje się na tle innych parkietów. Wydawało się, że wczoraj sytuacja w końcu będzie wyglądała inaczej. Mieliśmy wysokie otwarcie i pojawiła się realna szansa na udaną sesję. W miarę jednak upływu czasu optymizm na GPW wyparowywał i w efekcie WIG20 zakończył notowania pod kreską. Czy w końcu dzisiaj byki odegrają się za ostatnie niepowodzenia?
Początek sesji, tak samo jak wczoraj, jest obiecujący. Indeks największych spółek naszego parkietu na starcie zyskał 0,6 proc. Środowe doświadczenia każą jednak zachować spokój. Byki muszą potwierdzić, że stać je na to, aby przez cały dzień dzielić i rządzić na GPW.
Za nami kolejna udana sesja na Wall Street. Mocne wzrosty zaliczył indeks S&P500, jak również Dow Jones Industrial. Ten pierwszy zyskał 1,1 proc., zaś drugi 0,9 proc. Ostatnie sesja na amerykańskim rynku pokazują, że na razie inwestorzy zapomnieli o ryzykach, jakie wiszą nad światowymi giełdami i znowu wrócili do bardziej ryzykownych aktywów.
Optymizmem powiało również na rynkach azjatyckich. Niemal wszystkie parkiety zakończyły sesję solidnymi wzrostami, a stawce przewodził japoński Nikkei225, który zyskał na wartości 2,1 proc.
Czym inwestorzy będą żyli w czwartek? Jeśli chodzi o kalendarz makroekonomiczny to najciekawsze odczyty czekają nas po południu. Wtedy napłyną dane z Stanów Zjednoczonych obrazujące sytuację na tamtejszym rynku pracy, a także poznamy odczyt zbiorczego indeksu PMI.