O decyzji wstrzymania od 24 sierpnia po 15 września „dostępnych stale operacji wspierających płynność" Narodowy Bank Białorusi (NBB) informuje w specjalnym komunikacie. Decyzje uzasadnia „koniecznością wywiązania się banków ze swoich zobowiązań”. Chodzi o większą kontrolę nad dostępem do pieniędzy banku centralnego.
„W ostatnich czasie na tle wzrostu deficytu płynności w systemie bankowym, zauważalny jest znaczny wzrost portfela kredytowego banków w rublach białoruskich. Tworzy to dodatkowy nacisk na wewnętrzny rynek walutowy - czytamy w komunikacie NBB.
Waluta to dla reżimu Łukaszenki obecnie bardzo gorący towar, którego w skarbcu banku centralnego zostało zaledwie 4,5 mld dolarów wobec 39,5 mld dol. zagranicznego zadłużenia. Stąd ograniczanie dostępu do walut bankom komercyjnym.
Teraz bank centralny ma przeprowadzać aukcje na wolnym rynku. A w razie potrzeby, „z wykorzystaniem dwustronnych operacji w wypadku realizacji przez banki działań mających zmniejszyć deficyt płynności".
Waluty na wolnym rynku Białoruś dziś już się nie kupi. W kantorach i bankach brakuje dolarów i euro. Miejscowy pieniądz jest najsłabszy w historii i ludzie starają się pozbyć bezwartościowych rubli. Ludzie nie mogą kupić walut, wydają białoruskie ruble na telewizory, lodówki, elektronikę itp.