W ciągu ostatnich trzech dni tygodnia dolar umocnił się o 3,6 rubli do 67,93 rubli za dolara, a euro zyskało 2,8 rubla i warte jest w Rosji 77,43 rubli. To najsłabszy kurs rubla od października 2016 r. Panikę na giełdach w Rosji resort finansów tłumaczy „jedyną reakcją rynku” na zagrożenie nowymi, zaostrzonymi sankcjami USA.
Ministerstwo dotąd przeprowadziło interwencje na rynku walutowym skupiając ponad 30 mld dol., ale teraz zmniejsza zaangażowanie. Skupione z rynku dolary Kreml gromadzi w Funduszu Narodowego Dobrobytu; kupuje za to zagraniczne papiery wartościowe i wkłada jako depozyty z zachodnich bankach. Pieniądze na walutowe interwencje pochodzą z eksportu ropy (każde powyżej 40 dol. za baryłkę trafia do funduszu).
Jak przypomina portal finanz.ru, w 2017 r. budżet wydał na walutowe interwencje 974 mld rubli; na ten rok zaplanowano na ten cel 2,74 bln rubli, a w przyszłym 3,24 bln rubli. Skup walut jest już na drugim miejscu pod względem wielkości pozycją rosyjskiego budżetu. W latach 2019-2021 zapisano na to w sumie 8,518 bln rubli.
To 2,2 raza więcej niż będzie kosztować realizacja tzw. majowego dekretu Putina, który zakłada przyśpieszenie gospodarcze, walkę z biedą i podniesienie jakości życia obywateli federacji.
- W ciągu trzech lat władze powiększą rezerwy złoto-walutowe o blisko 150 mld dol. Te pieniądze są potrzebne na wypadek gwałtownego pogorszenia się sytuacji ekonomicznej - mówi Natalia Orłowa główna ekonomistka Alfa-Banku największego prywatnego banku Rosji (należy do oligarchy Michaiła Fridmana).