Myśl eko jak Skandynaw

Mieszkańcy krajów nordyckich wyprzedzają Polaków o lata świetlne w ekologicznym podejściu do życia. Część sprawdzonych tam rozwiązań można z powodzeniem zaaplikować na nasz grunt. Ale nie wszystkie.

Publikacja: 26.11.2018 20:00

?Elektrownia geotermiczna Hellisheii pod Reykjavikiem dostarcza 303 MW energii elektrycznej i 133 MW

?Elektrownia geotermiczna Hellisheii pod Reykjavikiem dostarcza 303 MW energii elektrycznej i 133 MW energii cieplnej w postaci gorącej wody

Foto: materiały prasowe

Wielu Duńczyków kryzys naftowy lat 70. XX wieku wspomina przez pryzmat ograniczeń w użyciu aut. Dziś nieodłącznym środkiem transportu w Kopenhadze i innych stolicach krajów nordyckich jest rower. – To doświadczenie zmotywowało nas do zwiększania efektywności – twierdzi Iver Hoj Nielsen, rzecznik State of Green, organizacji powołanej przez sektor publiczny i prywatny.

Ze zwiększania efektywności ten mały kraj uczynił swoją dewizę. W ciągu 35 lat zapotrzebowanie na energię spadło o 8 proc., a emisyjność gospodarki zmniejszyła się o 38 proc. przy jednoczesnym 70-proc. wzroście PKB. To lekcja dla Polski, która w projekcie polityki energetycznej zakłada skok zapotrzebowania o 40,4 proc. do 2040 r. (średniorocznie o 1,7 proc.). Z jednej strony może do tego przyczynić się rozwijająca się elektromobilność, ale ograniczenia nastąpią w związku z termomodernizacją budynków.

Dzielnice przyszłości

W polskich domach firmy takie jak Danfoss, Rockwool czy Velux widzą duży potencjał. Zapewne także na rozszerzenie sprzedaży. Już dziś duńskie rozwiązania sprzedają się za równowartość 5,5 mln euro, co stanowi 6,2 proc. całkowitych wpływów z eksportu.

W samej Danii ograniczono zużycie energii w budynkach o 45 proc. na mkw. przez 40 lat, a ciągle nie jest to kres możliwości. Testowane są nowe rozwiązania zarządzania zużyciem w laboratorium zlokalizowanym na terenie budującej się w Kopenhadze dzielnicy przyszłości Nordhavn. To co robi największe wrażenie i może być inspiracją dla decydentów znad Wisły, to niepozorna tablica wisząca w budynku EnergyLab. Obrazuje system ciepłowniczy przyszłości – wolny od paliw kopalnych, za to wykorzystujący spalarnię śmieci, wielkoskalowe pompy ciepła i magazyny. Gromadzona w nich nadwyżka energii pochodzi z paneli słonecznych i wiatraków morskich. Wszystkie elementy systemu spina zaś mechanizm inteligentnego zarządzania dostawami ciepła i chłodu. W Polsce, gdzie ciepłownictwo opiera się w 75 proc. na węglu, brzmi to na razie jak science fiction. Niemniej do prawie 21 tys. km naszych sieci w przyszłej dekadzie musi wpłynąć znacznie więcej zielonego ciepła. Z jednym wyjątkiem.

Potencjał ciepła

Ze względu na większy nacisk UE na przywracanie surowców wtórnych do gospodarki na pewno powszechnym rozwiązaniem nie będą u nas instalacje termicznego spalania odpadów z odzyskiem energii. Są one częstym elementem skandynawskiego krajobrazu, bo budowano tam spalarnie, gdy jeszcze nie były one na cenzurowanym.

Przykładem jest stolica Szwecji. W Sztokholmie ciepło powstaje głównie z przetworzenia 700 tys. śmieci. System selektywnej zbiórki na miarę XXI wieku wdrożono w dzielnicy Royal SeaPort. Odpady organiczne wędrują wprost z młynków zainstalowanych pod zlewami mieszkańców do przetworzenia na biogaz, który ma zastosowanie jako paliwo dla transportu. Z kolei surowce wtórne przekazywane są za pomocą pneumatycznego mechanizmu wysysającego odpady nie tylko z budynków, ale też ulicznych koszy.

W Danii fotowoltaika jest traktowana jako brakujące ogniwo, zwłaszcza po doświadczeniu ostatniego lata. Innowacyjne rozwiązanie zastosowano w międzynarodowej szkole w Nordhavn, gdzie cała fasada, obłożona panelami mieniącymi się różnymi odcieniami niebieskości i zieleni, zapewnia 40 proc. energii potrzebnej budynkowi w ciągu roku. Przykład pięciu elektrowni słonecznych portu sztokholmskiego potwierdza opłacalność rozwiązania, nawet w tej szerokości geograficznej. – Cała energia w Sztokholmie jest albo zielona, albo pochodzi z odzysku surowców. Z ciepła produkujemy też chłód systemów przy użyciu wody morskiej, co ogranicza zapotrzebowanie na elektryczność dla klimatyzatorów – chwali Per-Oscar Hedman, dyrektor ds. komunikacji w szwedzkim Fortum. Z takich rozwiązań być może nie skorzystamy wprost. Wymagałyby one znaczących nakładów i czasu na położenie infrastruktury sieciowej. Dlatego w Polsce Fortum testuje rozproszony system chłodzenia.

Wiatr od morza

Pewne jest to, że Warszawa skorzysta ze skandynawskich doświadczeń budowy potencjału energetyki wiatrowej na morzu. Projekt polityki energetycznej przewiduje, że będziemy mieli 10,3 GW mocy z Bałtyku. Zainteresowany wejściem na nasze morze jest duński Orsted (dawniej Dong). – Tak jak w przypadku innych rynków, na których chcemy być obecni, rozmawiamy zarówno z rządem polskim, jak i partnerami z branży, m.in. operatorem systemu przesyłowego i spółkami energetycznymi – zaznacza Lykke Mulvad Jeppesen, odpowiedzialna za obszar regulacji i energii Orsted.

Norweski Equinor (dawniej Statoil) już zawiązał strategiczne partnerstwo z Polenergią. Jak tłumaczy Vidar Martin Birkeland, wiceprezes ds. zarządzania i kontroli projektów, apetyty są jednak znacznie większe. Ale konieczne są stabilne ramy prawne, by inwestorzy wydali poważne pieniądze.

W energetykę wiatrową na lądzie chce inwestować Islandia. Bo to tańsze rozwiązanie niż budowa farm na morzu. System wytwarzania na wyspie jest już wolny od paliw kopalnych i dziś w 73 proc. opiera się na hydroelektrowniach i w 27 proc. na geotermii. Wysoka temperatura źródeł termalnych sprawia, że koszty energii cieplnej i elektrycznej w Reykjaviku są najniższe spośród wszystkich stolic skandynawskich (ok. 50 euro, w pozostałych ciepło jest nawet czterokrotnie droższe). Prąd zasila tam więc nawet huty aluminium. Islandczycy przekonują, że średnia temperatura naszych źródeł wystarczy, by uwzględnić geotermię w ciepłownictwie.

Dziś powietrze w stolicy Islandii uderza w nozdrza rześkością, a na horyzoncie wyraźnie widać obiekty oddalone o kilkanaście kilometrów. Trudno uwierzyć, że jeszcze na początku lat 30. XX wieku miasto tonęło pod chmurą smogu. Powietrze było tak zanieczyszczone, że dwa statki rozbiły się, nie mogąc odnaleźć portu. W 1938 r. pozwolono mieszkańcom wybrać w referendum między węglem a czystymi źródłami. – Dziś największym wyzwaniem dla nas jest przestawienie transportu na mniej emisyjny – mówi Unnur Brá Konrá?sdóttir, koordynator ds. działań klimatycznych w islandzkim rządzie.

Stolica e-mobilności

Zarówno Islandia, jak i Polska mogą się sporo nauczyć od Norwegów, jeśli chodzi o wdrażanie ekosystemu dla rozwoju elektromobilności. Zwłaszcza że projekt polskiej polityki energetycznej kreśli wizję miliona elektryków na drogach. Istotna jest infrastruktura do ładowania. Ale to dopiero lekcja numer jeden do odrobienia. Kolejną powinny być zachęty do zakupu e-samochodu. – W Norwegii zakup elektryka się opłaca. Dwa główne bodźce to zwolnienie z 25-proc. podatku VAT i takie samo zwolnienie z opłaty rejestracyjnej – wskazuje Sveinung André Kvalo z departamentu środowiska i transportu w Oslo. Ale na boom sprzedażowy od momentu ich wdrożenia (odpowiednio w 1991 i 2000 r.) trzeba było czekać. – Ludzie spojrzeli na elektryki przychylniej, gdy koncerny motoryzacyjne zaoferowały modele przypominające wyglądem tradycyjne auta – zauważa Kvalo. Norwegów nie zachęciły eksperymenty związane z produkcją narodowego elektryka. Dziś nie tylko wyznaczono kres sprzedaży aut osobowych z silnikiem spalinowym na 2025 r. (a w Danii – na 2030 r.), a w przypadku dostawczaków na 2030 r. Rozpoczęła się też dyskusja o elektryfikacji samolotów.

Wielu Duńczyków kryzys naftowy lat 70. XX wieku wspomina przez pryzmat ograniczeń w użyciu aut. Dziś nieodłącznym środkiem transportu w Kopenhadze i innych stolicach krajów nordyckich jest rower. – To doświadczenie zmotywowało nas do zwiększania efektywności – twierdzi Iver Hoj Nielsen, rzecznik State of Green, organizacji powołanej przez sektor publiczny i prywatny.

Ze zwiększania efektywności ten mały kraj uczynił swoją dewizę. W ciągu 35 lat zapotrzebowanie na energię spadło o 8 proc., a emisyjność gospodarki zmniejszyła się o 38 proc. przy jednoczesnym 70-proc. wzroście PKB. To lekcja dla Polski, która w projekcie polityki energetycznej zakłada skok zapotrzebowania o 40,4 proc. do 2040 r. (średniorocznie o 1,7 proc.). Z jednej strony może do tego przyczynić się rozwijająca się elektromobilność, ale ograniczenia nastąpią w związku z termomodernizacją budynków.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Setki tysięcy Rosjan wyjadą na majówkę. Gdzie będzie ich najwięcej
Biznes
Giganci łączą siły. Kto wygra wyścig do recyclingu butelek i przejmie miliardy kaucji?
Biznes
Borys Budka o Orlenie: Stajnia Augiasza to nic. Facet wydawał na botoks
Biznes
Najgorzej od pięciu lat. Start-upy mają problem
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie