Zdradzeni czują się Palestyńczycy. - To się odbywa naszym kosztem. Trump i Netanjahu działają wspólnie tak, by od początku urzędowania postawić w trudnej sytuacji Bidena - mówi „Rzeczpospolitej” Mustafa Barguti, lekarz i polityk z Ramallah, były kandydat na prezydenta Autonomii Palestyńskiej.
We wrześniu uroczyście podpisały porozumienie z Izraelem w Waszyngtonie monarchie znad Zatoki Perskiej - Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn. W zakończonym tygodniu normalizację ogłosiła kolejna monarchia sunnicka, tym razem z zachodniego końca Afryki Północnej - Maroko. Jedyna niemonarchia to Sudan, biedny kraj afrykański, w którym po upadku dyktatora nadal najwięcej do powiedzenia mają wojskowi. To oni przyjęli propozycję Donalda Trumpa i dogadali się z Izraelem. Przedtem przez lata z Izraelem utrzymywały stosunki tylko dwa kraje arabskie - sąsiedzi, Egipt i Jordania.
Następne, jak się spekuluje, mogą być Oman, Mauretania, Jemen, a z państw niearabskich - Indonezja i Pakistan, najludniejsze kraje muzułmańskie.
Prezent dla Rabatu
Maroko nie należało do wyjątkowo antyizraelskich. Miało już w przeszłości oficjalne kontakty z Izraelem, a teraz wychodzi na jaw coraz więcej szczegółów tajnej współpracy, także wywiadowczej. Nagrodą od Trumpa jest uznanie przez USA, że do Maroka należy sporna Sahara Zachodnia.
Front Polisario, reprezentujący pustynny lud Sahrawich i walczący o niepodległość Sahary Zachodniej - najpierw z Hiszpanami (do lat 70. była to hiszpańska kolonia), a potem z Marokańczykami, zapowiedział, że wznowi ataki, może także na terytorium samego Maroka. O złamaniu prawa międzynarodowego mówią władze powołanej przez Front Polisario Saharyjskiej Arabskiej Republiki Demokratycznej (SARD), uznawanej przez 40 krajów, głównie afrykańskich.