W tym roku padnie kolejny rekord w liczbie zatrudnionych w Polsce obcokrajowców. Przez pięć miesięcy nasi pracodawcy złożyli aż 770 tys. oświadczeń o zamiarze ich zatrudnienia, głównie dotyczy to Ukraińców. To więcej niż przez cały rok 2015. Przybyszów ze Wschodu można spotkać wszędzie: w pralniach, firmach IT, barach, serwisach RTV itp., itd. Są ostatnią deską ratunku dla desperacko łatających braki kadrowe nadbałtyckich pensjonatów i hoteli. Ale, niestety, to źródło siły roboczej wyschnie.

Tegoroczny rekord zatrudnienia będzie zapewne ostatnim, bo po pierwsze, zaostrzone zostaną przepisy o pracy obcokrajowców, a po drugie, od niedzieli 11 czerwca zniesiono „schengeńskie" wizy dla obywateli Ukrainy. Mogą bez przeszkód podróżować na Zachód. Polska przestanie być dla nich rajem. Szybko zorientują się, że np. w Niemczech mogą zarabiać czterokrotnie więcej, nawet jeśli to praca na czarno.

Zachodnioeuropejskim pracodawcom wyjdzie zaś, że Ukraińcy są tańsi np. od polskich robotników rolnych i budowlanych. Kwestią czasu będzie uchylenie legalnej furtki na tamtejszy rynek pracy. Zresztą taką kalkulację widać już teraz. Polskie uczelnie z niepokojem obserwują, jak kandydatów do nauki ze Lwowa czy Iwano-Frankowska podbierają im szkoły wyższe z Niemiec. I oferują naukę za darmo, podczas gdy u nas trzeba płacić żywą gotówką. Starzejące się społeczeństwa zachodnie doskonale rozumieją, że przyszłość ich gospodarek zależy od utrzymania populacji na stałym poziomie, a to przy zapaści demograficznej zapewni tylko dopływ imigrantów.

Dlatego, jeśli chcemy zatrzymać Ukraińców w Polsce, musimy im zaoferować znacznie lepsze warunki niż dziś. Pierwszy krok to darmowe studia, np. w zamian za zobowiązanie do przepracowania pięciu lat nad Wisłą. Drugi, dużo ważniejszy, to karta stałego pobytu. Cudzoziemski pracownik będzie szukał legalnej pracy, płacił podatki i składki ZUS tylko wtedy, gdy zwiąże z naszym krajem swoje życiowe plany. Oznacza to także – nacjonaliści z obu stron granicy mnie przeklną – możliwość uzyskania z biegiem lat polskiego obywatelstwa. Stwórzmy podobną ścieżkę do tej, z jakiej korzystają Polacy w Wielkiej Brytanii, gdzie mają prawo do naturalizacji po pięciu latach.

Bez takich warunków minimum pracujący u nas Ukraińcy z biegiem czasu wyjadą na Zachód. A nowi się nie pojawią. Nasz sąsiad zza Sanu nie jest nieprzebranym rezerwuarem pracowników sezonowych.