Najgłośniejszym bankructwem ostatnich tygodni w Chinach była plajta państwowej firmy górniczo-energetycznej Yongcheng Coal and Electricity. Nie była ona w stanie spłacić obligacji wartych 1 mld dol., a władze wszczęły śledztwo wobec banków organizujących ofertę jej długu. W zeszłym tygodniu nie spłaciła inwestorów spółka Tsinghua Unigroup, będąca wspieranym przez rząd producentem mikroprocesorów. Nie spłaca swoich obligacji również państwowa firma Huachen Automotive Group, będąca chińskim partnerem BMW.
– Bankructwo Yongchen Coal and Electricity wywołało obawy inwestorów, gdyż obala ono długo utrzymujące się przekonanie, że istnieją nieformalne rządowe gwarancje dla obligacji państwowych spółek – uważa Zhaopeng Xing, analityk banku ANZ. Z danych zebranych przez jego instytucję wynika, że odsetek niewypłacalności w chińskich państwowych firmach wciąż wynosi poniżej 1 proc., gdy w przypadku firm prywatnych – 9 proc.
Analitycy wskazują, że władze Chin będą dopuszczać do większej liczby bankructw. Będzie to element procesu mającego prowadzić do ograniczenia ilości długu w gospodarce. – Będzie więcej bankructw, gdyż władze chińskie zaczynają się skupiać na delewarowaniu państwowych spółek, po tym gdy najgorszy okres pandemii już minął – uważa Chang Li, analityk S&P Global Ratings.
– Chiński rząd pozwala upaść niektórym spółkom o złej charakterystyce kredytowej. Ale to jest pozytywne, gdyż prowadzi do podziału na chińskim rynku kredytowym na słabsze i silniejsze firmy
– twierdzi Tan Min Lan, dyrektor na Azję i Pacyfik w głównym biurze inwestycyjnym UBS Global Wealth Management.