Inflacja przyspiesza. Koniec cudu nad Wisłą? Nie tak prędko

Minione dwa lata były okresem błyskawicznego rozwoju polskiej gospodarki, a mimo to inflacja pozostawała niska. To nietypowe połączenie powoli odchodzi w przeszłość.

Aktualizacja: 01.07.2019 11:12 Publikacja: 30.06.2019 21:00

Inflacja przyspiesza. Koniec cudu nad Wisłą? Nie tak prędko

Foto: Bloomberg

Indeks cen konsumpcyjnych (CPI) – podstawowa miara inflacji w Polsce – wzrósł w czerwcu według wstępnego szacunku GUS o 2,6 proc. rok do roku, najbardziej od listopada 2012 r. W maju inflacja wynosiła 2,4 proc., a większość ekonomistów oczekiwała, że na tym poziomie utrzyma się także w kolejnym miesiącu.

W 2012 r., gdy ceny poprzednio rosły tak szybko, inflacja ostro hamowała z nawet 5 proc. w 2011 r. Teraz zdaje się zmierzać w odwrotnym kierunku. Zaledwie pół roku temu oscylowała wokół 1 proc. rocznie. Z tego powodu inflacja budzi sporo emocji, choć po raz pierwszy od lat jest na zdrowym dla gospodarki poziomie. NBP ma za zadanie utrzymywać wzrost CPI na poziomie 2,5 proc. rok do roku, tolerując przejściowe odchylenia o 1 pkt proc.

Sklepy obłowią się na nowym 500+

Droga żywność

Do przyspieszenia inflacji przyczyniają się głównie ceny żywności i napojów bezalkoholowych, które odpowiadają za niemal 23 proc. wydatków konsumpcyjnych statystycznego gospodarstwa domowego i są kupowane często. Z tego powodu inflacja może być odczuwana jako wyższa, niż sugeruje GUS. W czerwcu ceny dóbr z tej kategorii wzrosły o 5,7 proc. rok do roku, po 5 proc. w maju. Tak jak w poprzednich miesiącach, szczególnie szybko drożało prawdopodobnie mięso, co jest pokłosiem epidemii ASF w Chinach, oraz warzywa. Jednocześnie do 3,1 proc. z 4,1 proc. w maju wyhamował wzrost cen paliw, a nośniki energii potaniały o 1 proc. rok do roku, po 0,8 proc. w maju.

Pełne dane o strukturze wzrostu CPI w czerwcu GUS opublikuje w połowie lipca. Podane w piątek wstępne informacje sugerują jednak, że przyspieszyła także tzw. inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności. Zdaniem Grzegorza Maliszewskiego, głównego ekonomisty banku Millennium, wyniosła 1,9 proc. rok do roku, po 1,7 proc. w dwóch poprzednich miesiącach. To też byłby najwyższy wynik od siedmiu lat.

Czy inflacja łapie oddech przed kolejnym skokiem

– Presja inflacyjna stopniowo narasta, a firmy coraz częściej podnoszą ceny towarów i usług. Rosnące koszty pracy, energii, a także części surowców powodują pogorszenie kondycji finansowej firm i kurczenie się ich marż, co w warunkach silnego popytu konsumpcyjnego zwiększa ich skłonność do podnoszenia cen. Dotyczy to zwłaszcza cen usług, których dynamika już w maju wynosiła 3,3 proc. rok do roku – tłumaczy Maliszewski.

Ekonomiści są zgodni, że inflacja bazowa będzie systematycznie przyspieszała, np. z powodu wzrostu płac. Sprzyjał będzie temu konsumpcyjny boom, związany dobrą sytuacją dochodową gospodarstw domowych, którą wkrótce poprawią jeszcze nowe transfery (patrz tekst obok).

Liczony przez GUS wskaźnik nastrojów konsumentów, pokazujący skłonność do dużych zakupów, w czerwcu był najwyżej od ponad 20 lat. Mimo to większość analityków uważa, że inflacja zatrzyma się w okolicy celu NBP lub przyhamuje. – Inflacja osiągnęła już swój szczyt w 2019 r. i w najbliższych miesiącach będzie powoli spadała, aby jesienią ustabilizować się w okolicach 2,0 proc. rok do roku. Będzie to m.in. efekt spadku cen paliw – uważa Karol Pogorzelski, ekonomista z ING Banku Śląskiego. – Od grudnia inflacja znów zacznie rosnąć i w 2020 r. zbliży się do 3 proc.

Wielkie niewiadome

Na przełomie lat 2019 i 2020 na rosnącą inflację bazową nałożą się inne czynniki. Prawdopodobnie dojdzie do wzrostu cen energii dla firm i dla gospodarstw domowych, w 2019 r. zamrożonych przez rząd. W życie może też wejść podatek handlowy. W rezultacie w pierwszych miesiącach 2020 r. dynamika CPI może przekroczyć 3,5 proc., górną granicę pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP.

Większość ekonomistów uważa, że wtedy inflacja odpuści. Eksperci z banku Credit Agricole przewidują, że w całym 2020 r. będzie ona nawet niższa niż w 2019: wyniesie 2,2 proc. wobec 2 proc. w 2019 r.

Na powrót inflacji do niskiego poziomu z ostatnich lat nie ma jednak szans. „Inflacja wróciła do Polski na dobre, ale w jej wzrostach nie ma żadnej magii. W istocie rzeczy, w Polsce pojawiła się ona z wyraźnym opóźnieniem w stosunku do innych państw regionu" – napisali ekonomiści mBanku.

Jeśli ścieżka inflacji będzie biegła w zgodzie z oczekiwaniami analityków, polityka pieniężna w Polsce jeszcze długo zostanie bez zmian. W ankiecie „Parkietu" pod koniec maja sześciu z 14 ekspertów (43 proc.) oceniało, że główna stopa procentowa NBP, od marca 2015 r. wynosząca 1,5 proc., pod koniec 2020 r. będzie wyższa. Pod koniec czerwca tego zdania było już tylko dwóch z 13 ankietowanych (15 proc.).

Zmianę prognoz wywołały sygnały, które ostatnio wysyłają najważniejsze banki centralne świata. Zarówno Fed, jak i EBC biorą pod uwagę powrót do łagodzenia polityki pieniężnej. To dla polskiej Rady Polityki Pieniężnej kolejny argument, żeby nie zmieniać głównej stopy procentowej NBP. Na długo przed tymi sygnałami prezes NBP Adam Glapiński powtarzał jednak, że w jego ocenie polityka pieniężna w Polsce może pozostać bez zmian nawet do końca jego kadencji, czyli do 2022 r. Jak wyjaśniał, polska gospodarka będzie stopniowo traciła impet, a w tych warunkach jakikolwiek wzrost inflacji powyżej 3,5 proc. będzie zapewne przejściowy.

Opinia dla „rz"

Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy

Choć inflacja przekroczyła cel NBP, najprawdopodobniej nie jest to koniec jej wzrostu. W III kw. może dojść do lekkiego wyhamowania, ale będzie to przejściowe i już pod koniec roku ceny będą znów rosnąć w szybszym tempie. Spodziewam się, że na początku 2020 r. wskaźnik inflacji może przekroczyć 3,5 proc., czyli górną granicę pasma dopuszczalnych wahań wokół celu NBP. To, jak wysoki poziom zostanie osiągnięty, zależy m.in. od tego, czy dojdzie do długo odkładanych w czasie podwyżek cen prądu. Najprawdopodobniej jednak inflacja nie przekroczy 4 proc. i w kolejnych miesiącach 2020 r. zacznie się obniżać.

Indeks cen konsumpcyjnych (CPI) – podstawowa miara inflacji w Polsce – wzrósł w czerwcu według wstępnego szacunku GUS o 2,6 proc. rok do roku, najbardziej od listopada 2012 r. W maju inflacja wynosiła 2,4 proc., a większość ekonomistów oczekiwała, że na tym poziomie utrzyma się także w kolejnym miesiącu.

W 2012 r., gdy ceny poprzednio rosły tak szybko, inflacja ostro hamowała z nawet 5 proc. w 2011 r. Teraz zdaje się zmierzać w odwrotnym kierunku. Zaledwie pół roku temu oscylowała wokół 1 proc. rocznie. Z tego powodu inflacja budzi sporo emocji, choć po raz pierwszy od lat jest na zdrowym dla gospodarki poziomie. NBP ma za zadanie utrzymywać wzrost CPI na poziomie 2,5 proc. rok do roku, tolerując przejściowe odchylenia o 1 pkt proc.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika