Wiele firm na co dzień oszczędza dzięki temu, że ich współpracownicy i pracownicy pracują z domów lub centrów coworkingowych zamiast z biura. Jednak są sytuacje, w których puste biuro może sprawić złe wrażenie na potencjalnych kontrahentach. W takiej sytuacji w przeszłości znalazła się firma Vice, która, jak opisuje serwis Quartz, w trakcie negocjacji z Intelem posunęła się do tego, że oprócz wynajętej na chwilę przestrzeni biurowej, zachęciła swoich pracowników, by ściągnęli swoich znajomych, by udawali, że pracują dla Vice. Sprytny manewr się opłacił – Vice sprawiło wrażenie zajętej i poważnej firmy, a dobra oferta wypełniła swoje zadanie.

Żeby znaleźć takie sytuacje nie trzeba ich szukać tak daleko. Również polskie firmy czasem stają w obliczu takich wyzwań i zapełniają na cito biura. Różnica jest taka, że najczęściej po prostu przywożą swoich pracowników z innych miast lub zaprzyjaźnionych spółek, ale sprawianie wrażenia, że biuro jest zajęte, a w firmie praca wre służy tym samym celom, co w USA. W Stanach, w związku z tym, zaczyna rozwijać się prężnie nowy biznes – startupy takie jak DeskCamping czy Liquid Space łączą wolnych strzelców szukających biurka (i gotowymi za nie płacić!), przy którym mogli pracować z firmami, które szukają ludzi, którzy mogliby sprawiać wrażenie, że w biurze praca wre, a przy tym zarobić. Aktualnie większość ofert to oczywiście oferty biur coworkingowych, jednak trend jest wyraźny – chodzi o zapełnienie pustych przestrzeni w biurach. W ten sposób firmy zapełniają swoje biura i jeszcze na tym zarabiają, a freelancerzy są zadowoleni mając miejsce, w którym mogą pracować bez dystrakcji, jakie zdarzają się w domach czy kawiarniach.

Wiele firm rozwiązuje problem inaczej. Ich współpracownicy na co dzień pracują z domów czy innych miejsc, ale w razie potrzeby ściągają ich do biur. Jeszcze inne po prostu w razie potrzeby płacą ludziom, którzy przychodzą sprawiać wrażenie, że pracują właśnie w tym miejscu. Wszystko po to, by biura nie wyglądały na puste.