Choć Grecja w sierpniu oficjalnie wyszła z programu pomocowego Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, to stanęła na krawędzi kryzysu bankowego. Rząd i bank centralny pracują nad problemem dokapitalizowania banków i zmniejszenia puli obciążających ich złych długów.

Złe długi w greckich bankach sięgały na koniec czerwca łącznie 88,9 mld euro, czyli aż 47,8 proc. ich portfela kredytowego. W ostatnich latach sytuacja pod tym względem się nieco poprawiła. Na koniec września 2016 r. złe długi wynosiły 106 mld euro, czyli 49,1 proc. portfela kredytowego banków. Ale nie zmienia to faktu, że niespłacane pożyczki bardzo mocno ciążom całemu greckiemu systemowi finansowemu. - Pilnie potrzebujemy tzw. złego banku, czyli firmy zarządzającej tymi aktywami - mówił niedawno Yannis Stournaras, prezes Banku Grecji.

Bank Grecji opracował plan rozwiązania problemu tych kłopotliwych aktywów. Przewiduje on powołanie specjalnego wehikułu inwestycyjnego, który będzie emitował obligacje i za uzyskane w ten sposób pieniądze kupi złe pożyczki z portfeli greckich banków opiewające na 42 mld euro. Tymczasem greckie Ministerstwo Finansów pracuje nad konkurencyjnym planem restrukturyzacji sektora bankowego a doradza mu w tym amerykański pożyczkodawca JPMorgan Chase. Z przecieków wiadomo, że będzie on podobny do mechanizmu pomocy dla włoskiego banku Monte dei Paschi di Siena. Specjalny wehikuł inwestycyjny ma zostać zasilony z budżetu państwa i dostać rządowe gwarancje dla swoich obligacji. W tym wariancie przewidywany jest jednak wykup złych długów opiewających na 10 mld - 15 mld euro.