Dąbrowska: Palec posłanki Joanny Lichockiej

PiS umie się mobilizować i wciąż jeszcze głodne jest władzy. Każda porażka jest zamalowywana świeżą farbą i zagadywana w mediach przez zastępy polityków władzy.

Aktualizacja: 18.02.2020 06:02 Publikacja: 17.02.2020 19:53

Dąbrowska: Palec posłanki Joanny Lichockiej

Foto: shutterstock

Żarty się skończyły: z przytupem weszliśmy w kampanię prezydencką. To czas szybkich reakcji, dyktatury sondaży i zwartych szeregów. Każda wyrwa w wizerunku musi być natychmiast zalepiana. Jeśli padnie ktoś w pierwszym szeregu, natychmiast musi pojawić się zastępca, jeśli upadnie sztandar – ktoś inny musi go od razu podnieść. Taki upadek zdarzył się właśnie jednej z frontmenek PiS, Joannie Lichockiej, w związku ze słynnym już gestem „pocierania oka". I co teraz? Szeregi natychmiast się zwarły, a propaganda PiS zaczęła wmawiać wszystkim, że białe jest czarne. Posłanka zniknęła za wzmocnionymi liniami obrony.

Za to w mediach rozpoczęła się ofensywa, na front ruszyli rzecznicy. W poniedziałek rano w radiowej Jedynce Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta Dudy, w radiowej Trójce posłanka PiS Małgorzata Gosiewska, w Radiu Zet – były rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński (który zresztą sprawnie wycenił konwencję partii rządzącej na ok. milion złotych). Mało? W RMF brylował Radosław Fogiel, wicerzecznik PiS. A może dało się odpocząć od władzy w rozgłośniach lokalnych? W Radiu Olsztyn wystąpił szef struktur PiS w województwie warmińsko-mazurskim Jerzy Szmit, który przekonywał, że partia Porozumienie nie chce go wcale odwoływać ze stanowiska, a za to w Radiu Kraków szef Porozumienia Jarosław Gowin twierdził, że „czas transferów socjalnych właśnie się skończył". Ten komunikat zresztą nie był chyba uzgodniony...

Wysoka frekwencja polityków PiS w rozgłośniach zarówno publicznych, jak i prywatnych świadczy o ich sprawności i dużej determinacji w bronieniu wizerunku władzy. Świadczy też o głębokości wyrwy w partyjnym murze uczynionej przez nieostrożną i przesadnie gestykulującą posłankę.

Ale reakcja Zjednoczonej Prawicy to także lekcja dla opozycji. Gdzie byli jej politycy między 7 rano a 10 w poniedziałek? Czy wykorzystali defensywę, w jakiej znalazło się PiS? Oczywiście media zapraszają, kogo chcą, ale czy naprawdę da się uwierzyć w to, że nagle wszyscy zapragnęli usłyszeć, co mają do powiedzenia frontowi żołnierze partii rządzącej? Oni nad tym pracowali. Uruchamiali kontakty. Dawali znać, że są gotowi...

Bo PiS działa jak maszyna. Nie potrzeba nawet osobno przygotowywanych „przekazów dnia", żeby politycy partii rządzącej wiedzieli, co mają mówić. Szybko się uczą i sami sprawdzają, jaka jest linia partii.

Kampania to jest dla zwykłego odbiorcy treści politycznych trudny czas. Wszystko jest uładzone, zaklajstrowane, pięknie polakierowane na partyjny kolor. Nie da się słuchać gładkich deklaracji i wzniosłych apeli, które albo nie są prawdziwe, albo których wartość będzie można przetestować dopiero po wyborach. O co toczy się ta gra? O palec Lichockiej? O tweeta Kingi Rusin, z którego w obrzydliwy sposób naigrawały się rządowe „Wiadomości"? Czy o władzę? A jeśli o władzę, to po co ona kandydatom? Który chce dokonać przełomu? W jaki sposób? W czyim imieniu?

W kampanii prezydenckiej kandydaci próbują podobać się wszystkim, bo potrzebują ponad 50 procent głosów. Ale nikt nie interesuje się, do czego ich użyją. Bo jesteśmy zajęci palcem Lichockiej.

Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami