– Kodeks nie przewiduje uproszczeń, nawet w tak olbrzymiej sprawie – mówi „Rzeczpospolitej" sędzia Tomasz Adamski, rzecznik gdańskiego sądu, tłumacząc to, co stało się w poniedziałek podczas ogłaszania wyroku skazującego Marcina P. i jego żonę Katarzynę.
Sądowy maraton
Problem w tym, że sędzia inaczej niż prokuratura w akcie oskarżenia opisała przestępstwo. W efekcie – jak podkreśla sędzia Tomasz Adamski – sąd „musi odczytać cały wyrok, w tym czyny przypisane oskarżonemu (dalej kwalifikację tych czynów, a następnie podstawę i wymiar kary i inne rozstrzygnięcia)".
Wtedy kiedy sąd zmienia opis czynu – na nowo opisuje czyny przypisane wyrokiem, odczytuje w całości swoje ustalenia – to wymóg prawny, od którego kodeks postępowania karnego nie przewiduje odstępstw.
– W tym wypadku nie chodzi zatem o samo odczytywanie nazwisk, ale odczytanie opisu na nowo opisanego przestępstwa. Taka jest bowiem treść wyroku, który musi być odczytany do ostatniej kropki – przekonuje sędzia Adamski.