Wszystko wskazywało na to, że postępowanie dotyczące małej afery taśmowej jest bliskie finału, a prokuratura niebawem sporządzi akt oskarżenia. Jednak wątpliwe, by nastąpiło to jeszcze w tym roku. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", postępowanie, które miało potrwać do 4 września, zostanie przedłużone.
– Został sporządzony wniosek o jego przedłużenie o kolejne cztery miesiące – potwierdza „Rzeczpospolitej" prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. I dodaje, że do przeprowadzenia są jeszcze „pewne czynności dowodowe".
Jak ustaliliśmy, to m.in. przesłuchanie jednego ze świadków. Ale z tym jest kłopot, bo od miesięcy nie wiadomo, gdzie ta osoba przebywa. O kogo chodzi? – śledczy milczą. Według naszej wiedzy jest to osoba powiązana ze służbami. Prokuraturze może zależeć na jej zeznaniach, by obalić sugestie, że Falenta pracował dla służb.
Biznesmen cztery lata temu został skazany na 2,5 roku więzienia za zlecenie kelnerom podsłuchiwania polityków i biznesmenów m.in. w restauracji Sowa & Przyjaciele. Już po zamknięciu głównego śledztwa wypłynęły kolejne, wcześniej nieznane nagrania z potajemnie utrwalanych rozmów (ponad 2 tysiące godzin) – w tym m.in. rozmowa biznesmena Jana Kulczyka z Radosławem Sikorskim i z prezesem NIK Krzysztofem Kwiatkowskim oraz inna z udziałem Włodzimierza Karpińskiego, byłego ministra skarbu w rządzie Donalda Tuska. Sprawę nazwano tzw. małą aferą taśmową, ruszyło nowe śledztwo, a Falencie postawiono w nim dziewięć zarzutów – głównie za ujawnienie „nieustalonym osobom" treści nagranych rozmów, a dwa dotyczące bezprawnego założenia i posłużenia się urządzeniem podsłuchowym.
Czy zeznania świadka, do którego przesłuchania tak dąży prokuratura, mogą przynieść przełom? – Przesłuchanie tej osoby jest raczej po to, żeby oszczędzić sobie ewentualnych niespodzianek już w postępowaniu sądowym – sugeruje rozmówca z wymiaru sprawiedliwości.