Proszę opowiedzieć krótką anegdotkę związaną z działalnością w NZS.
To było w warszawskiej PWST, wiec od razu nietypowo, bo to niszowa uczelnia. Niewielu studentów, kameralne studia. Mieliśmy jednak poczucie, że i u nas powinien działać NZS. Byłem wiceprzewodniczącym, a w listopadzie 1981 roku rozpoczął się strajk studentów, strajk okupacyjny, więc oczywiście działacze NZS w PWST w naturalny sposób stali się organizatorami strajku. I tak oto nagle zostałem Przewodniczącym Uczelnianego Strajku Okupacyjnego. Szczerze mówiąc, gdy tak teraz o tym myślę, to była to i przygoda, i lekcja życia.
Dał mi poczucie, że można wspólnie działać w dobrej sprawie. Zawsze byłem indywidualistą, wiec dla mnie była to też lekcja społeczna.
Dlaczego zdecydował się pan dołączyć do NZS-u?
To było oczywiste. Nareszcie powstawała organizacja studencka niezależna od władz, oddolnie, w kontrze do niezbyt poważanego przez moje środowiska ZSP.