Jesteśmy dziećmi epoki/epoka jest polityczna” – powiada, jak najbardziej słusznie, Wisława Szymborska. „Wszystkie twoje, nasze, wasze/ dzienne sprawy, nocne sprawy/ to są sprawy polityczne”. A najbardziej polityczną z politycznych spraw jest historia.
Nie czas tu i nie miejsce, żeby to analizować, ale wszyscy, którzy śledzą wydarzenia w Polsce wiedzą, jaki wpływ mają historycy (a zwłaszcza pseudohistorycy) np. na dyskusję o Holokauście, a zatem pośrednio na stosunki Polski z Izraelem i USA. Rzecz jasna doskonale wiedzą to twórcy wystawy „Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy”. Tym bardziej powinni więc podchodzić do kwestii tak delikatnych jak udział Polaków w wojnie po stronie III Rzeszy z namysłem i ostrożnością. Mówiąc najbardziej trywialnie: dla ludzi, których kompletnie nie interesuje historia naszego kraju, czyli dla niemal wszystkich poza nami samymi, komunikat, że „nasi chłopcy” walczyli po stronie Hitlera, jest równoznaczny z tym, że byliśmy w tej wojnie agresorami. Nikt nie będzie się zagłębiał w szczegóły, bo dla wszystkich, poza samymi Polakami, to są jakieś nieistotne didaskalia.
Czytaj więcej
Mogła być dyskusja. Jest konkurs na najgłupszy komentarz. Wygrywa Jarosław Kaczyński. Drugie miej...
Oburzony Andrzej Duda, Adam Szłapka i Władysław Kosiniak-Kamysz. Brakowało tylko dziadka z Wermachtu Donalda Tuska
Początkowo wszystko przebiegało według dobrze znanego schematu. Najpierw światło dzienne ujrzała informacja o otwarciu wystawy, a potem, ze strony prawicowej opozycji, rozpoczął się ostrzał w stronę jej autorów. Bardzo ostro przeciw twórcom ekspozycji wystąpił prezydent Andrzej Duda, który zwykle zachowuje umiar w słowach. W przeciwieństwie do kilku innych polityków, jemu akurat przeszkadza tytuł wystawy, a nie pomysł jej zorganizowania. Byli jednak i tacy, którzy w ogóle kwestionowali ideę pokazania udziału Polaków w wojnie po stronie III Rzeszy. Z tym jednak trudno się zgodzić, bo ta tragiczna historia zasługuje na opowiedzenie. Znaczna większość wcielanych trafiała na front wbrew własnej woli, a próbę dezercji wielu przypłaciło życiem (w niektórych przypadkach dotyczyło to też rodzin). A przecież, mimo to, wielu Kaszubów i Pomorzan (a także Ślązaków), włącznie z osławionym „dziadkiem z Wehrmachtu” Donalda Tuska, przechodziło na stronę aliantów. W odpowiedzi na ataki polityków autorzy wystawy wydali oświadczenie niby to koncyliacyjne, a w sumie konfrontacyjne i kiedy wydawało się, że awantura skończy się jak zwykle, po stronie prezydenta Dudy stanęli rzecznik rządu Adam Szłapka i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Obaj zakwestionowali tytuł wystawy.