Nie będzie polowań na czarownice, ale gdy znajdziemy ewidentne unikanie zawierania umów o pracę, będziemy działali stanowczo – tak o zapowiadanych zmianach w kompetencjach Państwowej Inspekcji Pracy mówił w wywiadzie z „Rz” Marcin Stanecki, główny inspektor pracy. Dodał, że inspekcja nie będzie brać na celownik umów cywilnoprawnych z informatykami, zarabiającymi kilkadziesiąt tysięcy złotych. Tu obie strony nie chcą etatu. PIP zainteresuje się raczej „samozatrudnieniem” osób sprzątających, pracujących dla firm ochroniarskich czy w branży budowlanej. I jeśli inspektor dostrzeże ewidentne nieprawidłowości, będzie mógł zmienić umowę w etat.

Trudno się jednak dziwić przedsiębiorcom, którzy obawiają się uznaniowości kontroli na nowych zasadach. Skąd bowiem inspektor ma wiedzieć, kiedy strony rzeczywiście nie chcą etatu? Słowa głównego inspektora pracy tylko potwierdzają, że przepisy dotyczące formy zatrudnienia można różnie interpretować. Obecnie tylko sąd może zmienić zlecenie w etat. A procesy o ustalenie stosunku pracy są często nieprzewidywalne.

Przedsiębiorcy obawiają się też o zaburzenie zasad wolnego rynku. Tłumaczą, że jeżeli w dużej firmie inspektor zakwestionuje kilkaset umów, w mgnieniu oka straci ona przewagę konkurencyjną. W takiej sytuacji należy się jednak zastanowić, skąd ta przewaga się wzięła. Przedsiębiorcy nie widzą też potrzeby zmian, tłumacząc, że mamy obecnie rynek pracownika. Problem śmieciówek już dawno odszedł w zapomnienie. Teraz to pracownik dyktuje zasady i wybiera pracodawców, którzy przestrzegają zasad i nie wymuszają samozatrudnienia. Skoro tak rzeczywiście jest, przedsiębiorcy nie powinni obawiać się zmian. Chyba że blefują.

Więcej na temat nowelizacji ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy i jej konsekwencji można przeczytać w artykule pt. „Państwowa Inspekcja Pracy sprawdzi pracodawców przez internet”.

Reklama
Reklama

Zapraszam do lektury Tygodnika Kadrowych.