Kardiologia to fenomen polskiego systemu ochrony zdrowia. Pod względem leczenia zawałów serca jesteśmy w czołówce, a organizacja ośrodków kardiologii interwencyjnej stawiana jest innym za wzór, co – jeśli chodzi o polską medycynę – jest przypadkiem dość rzadkim. Forum „Rzeczpospolitej" „Rynek medyczny w Polsce: wizja i rewizja" zgromadziło najwybitniejszych ekspertów w tej dziedzinie – w jednej sali znalazła się praktycznie większość osób z czołówki polskiej kardiologii. Być może dlatego pojawiło się w końcu pytanie: jakie są zagrożenia dla tego wzorcowego systemu i czy można jeszcze w nim coś poprawić?
– Mamy ponad 160 ośrodków kardiologii interwencyjnej, z tego ok. 140 dyżurujących non stop. Pozwala to w praktyce uratować większość zawałowców – mówił profesor Adam Witkowski z Instytutu Kardiologii w Aninie.
Z kolei prof. Paweł Buszman, szef Polsko-Amerykańskich Klinik Serca, tłumaczył, dlaczego w dziedzinie kardiologii inwazyjnej w ostatnich latach udało się w Polsce poczynić tak ogromny postęp. – Było to możliwe z tego powodu, że jako jedni z pierwszych na świecie wprowadziliśmy mechaniczne udrażnianie w ostrych zespołach wieńcowych – najczęstszej przyczynie zgonów ze wszystkich chorób układu krążenia – tłumaczył prof. Buszman. To właśnie on wprowadził metodę złożonej angioplastyki naczyń wieńcowych z użyciem stentu wieńcowego i rotablacji u chorych z wielonaczyniową chorobą wieńcową oraz u chorych ze znacznym pozawałowym uszkodzeniem lewej komory serca.
Wzór, ale niedoskonały
Na sukces tej gałęzi medycyny złożył się także czas, w którym powstało w Polsce wiele ośrodków prywatnych zajmujących się kardiologią inwazyjną, które znakomicie uzupełniły sieć szpitali państwowych.
– Kardiologia jest niewątpliwie polskim okrętem flagowym medycyny – podkreślił Sławomir Neumann, sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia. – Niestety – zauważył – nie zawsze dobre wyceny świadczeń medycznych przekładają się na dobry system, tak jak stało się to w kardiologii.