Poseł utraci część uposażenia już nie tylko za nieodpowiednie zachowanie na sali obrad, ale również na całym terenie Sejmu, nawet w hotelu poselskim. To skutek nowelizacji, którą w ubiegłym tygodniu przyjął Sejm.
Opozycja twierdzi, że PiS ukręcił na nią bicz. Już na podstawie dotychczasowych regulacji dotyczących jedynie sali sejmowej marszałek Marek Kuchciński ukarał bowiem kilkunastu posłów opozycji, ale żadnego z PiS. A starsi stażem parlamentarzyści narzekają, że nowe regulacje oznaczają w praktyce śmierć Komisji Etyki Poselskiej, czyli organu powołanego przed laty po to, by ucywilizować polską politykę. – W Komisję Etyki zamienia się pan marszałek. Teoretycznie decyzje wydaje prezydium Sejmu, ale w praktyce zapadają jednoosobowo – zauważa Marek Borowski, były marszałek Sejmu.
A wspomniana komisja i tak w tej kadencji była spychana na margines. Jest wszak ona „chorym dziwolągiem", a „posłów ze środowisk patriotycznych żadna etyka z lewacką większością Komisji Etyki nie łączy".
To cytaty z pisma, które do Komisji Etyki wystosowała posłanka PiS Krystyna Pawłowicz. Wcześniej została ukarana zwróceniem uwagi za to, że na sali obrad popchnęła posłankę PO Kingę Gajewską.
To niejedyny przypadek lekceważenia komisji przez PiS. Przykładem może być posiedzenie komisji z udziałem posła PiS Stanisława Pięty. Stawił się na nim z powodu wezwania do „wyrzucenia na pysk czerwonej lumpeninteligencji", czyli Związku Nauczycielstwa Polskiego. Poseł najpierw z dumą przyznał, że nawet nie przeczytał wniosku o swoje ukaranie, a potem w ogóle się do niego nie odniósł, zamiast tego wylewając na nauczycielskich związkowców kolejne wiadro pomyj.