Front zbliżał się ku Warszawie. Dawało się odczuć jakieś podniecenie i oczekiwanie. Jadąc tramwajem, miałem taki przypadek. Podszedł do mnie konduktor i zapytał wręcz: „Panie pułkowniku, kiedy zaczynamy?”. Zatkało mnie, bo ja go nie znałem, a on wiedział, kim jestem. Widać było ruch Niemców ku zachodowi. Jechały tabory, a na nich Niemcy nie z butnymi minami, a jacyś wypłowiali i potulniejsi. Szedłem któregoś dnia ulicą Towarową. Była godzina między 16 a 17-tą. Ruch ogromny. Na jezdni masa aut niemieckich. W pewnym momencie widzę, że naprzeciw mnie idzie lotnik niemiecki. Uderzyło mnie, że nagle zatrzymał się i uniósł ręce nie zupełnie do góry, ale do wysokości ramion. Podszedłem bliżej i mijając go zobaczyłem, że jakiś młody człowiek trzyma pistolet przy brzuchu Niemca, a drugi odpina mu pas z pistoletem. Wszystko odbyło się szybko i zupełnie cicho [...].
Przed Godziną „W”
W niedługim czasie zostałem wezwany na pierwszą odprawę przedpowstaniową, na której Bór zapowiedział, że będziemy się zbierali codziennie rano i drugi raz po południu. W tych odprawach, prócz Delegata Rządu, Bora, Grzegorza i Kobry, mieli brać udział: Monter, Iranek, Kuczaba i ja. Podczas tych odpraw zostały omówione zasadnicze sprawy dotyczące walki. Znając zwyczaje wyższych dowódców w naszej armii, polegające na stałym wchodzeniu w kompetencje swych podkomendnych, postawiłem zasadnicze pytanie i poprosiłem o decyzję: „Kto ma dowodzić walką: Komendant Główny, czy Monter?”. Zdecydowano, że Monter. Zapewniłem go, że z racji mojej funkcji, może być spokojny, iż nikt mu nie będzie przeszkadzał. Następnie podczas odprawy zdecydowano, że miejsce postoju Komendy Głównej nie może pozostać na Mokotowie, jak to było ustalone w przypadku powstania ogólnego, gdyż jest nieodzownym warunkiem, aby z chwilą wkroczenia wojsk sowieckich ujawniła się Delegatura i Komenda Główna, co mogłoby być niepewne przy pozostaniu na krańcu miasta i zmuszeniu do ewentualnego wycofania się z Warszawy. Polecono mi postaranie się o nowe miejsce postoju dla Komendy Głównej. Na którejś z dalszych odpraw został ustalony skład sztabu ścisłego Komendy Głównej i Delegatury, gdyż Jankowski uważał, że musi być razem z Borem. Również omówiono sprawę „Baszty”. Ten batalion sztabowy miał rozpracowany plan działania na przypadek powstania ogólnego. Ponieważ nie było czasu, aby przerabiać plany, pozostawiono „Basztę” na Mokotowie, a do osłony Komendy Głównej przeznaczono Kedyw, który był w odwodzie.
Józef Szostak jeszcze w stopniu majora (1931)
Po ustaleniu tych najistotniejszych spraw, na mnie spadł obowiązek wprowadzenia wszystkiego w życie. Na jednej z późniejszych odpraw padło pytanie: „Kto pozostanie jako Komendant Główny części organizacji, która nie będzie ujawniona?”. Grzegorz postawił swoją kandydaturę. Ja pierwszy zaprotestowałem, motywując, że byłoby to niepolityczne pociągnięcie, a inni mnie poparli. Wtedy padła kandydatura Kobry i on został ostatecznie zatwierdzony [...].
Wreszcie zostało ustalone zupełnie dokładnie, że w skład sztabu ścisłego wejdą: Bór, Grzegorz, Oddział III w komplecie wraz z łączniczkami, Heller, Kuczaba, radiotelegrafiści, szyfrantki i łączniczki. Z Delegatur: Jankowski i Pużak oraz sekretarz Jankowskiego. Jeszcze adiutant Bora – Szymon.