Włączenie Doliny Jordanu na stałe do Izraela oraz utworzenie państwa palestyńskiego na części pozostałych obszarów okupowanego przez Izrael Zachodniego Brzegu – tak ma wyglądać w największym skrócie amerykański plan rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Tak przynajmniej twierdzą izraelskie media, oceniając zgodnie, że nie było jeszcze planu faworyzującego w tak wielkim stopniu państwo żydowskie.
Donald Trump zapowiedział, że zapewne ujawni szczegóły dawno przygotowanego planu przed wtorkowym spotkaniem w Białym Domu z dwoma gośćmi z Izraela: szefem rządu tymczasowego Beniaminem Netanjahu oraz Bennym Gantzem, jego konkurentem przed zapowiedzianymi na 2 marca wyborami do Knesetu.
Prezent na wybory
Będzie to już trzecia elekcja w czasie niespełna roku. Poprzednie dwie nie doprowadziły do wyłonienia koalicji rządowej, mającej większość w 120-osobowym parlamencie. Ani Netanjahu, przywódcy Likudu i czterokrotnemu premierowi, ani Gantzowi, stojącemu na czele koalicji Niebiesko-Biali, nie udało się utworzyć rządu. Kolejna próba, 2 marca tego roku, może zakończyć się jak poprzednie. Chyba że wyborcy uznają, że wybitnie proizraelski plan Trumpa jest wynikiem zabiegów Netanjahu i jego szczególnych relacji z amerykańskim prezydentem.
Tego najbardziej obawia się Benny Gantz, który twierdził do niedawna, że prezentacja planu przed wyborami jest ingerencją w proces elekcji. Zmienił jednak zdanie po niedawnych rozmowach z wysłannikiem Trumpa.
– Trzy tygodnie minęły od dramatycznych wydarzeń na Bliskim Wschodzie i mam w tej sytuacji nadzieję, że plan zostanie wkrótce przedstawiony – wyjaśnił Gantz. Jego obecność w Białym Domu we wtorek jest dla Trumpa pewną gwarancją, że bez względu na wynik wyborów plan będzie realizowany. Przynajmniej przez stronę izraelską.