W ubiegłą sobotę odbył się tam konwent Stowarzyszenia Młodych Demokratów. Burmistrz dzielnicy nie wziął od nich pieniędzy za wynajem. Warunek był jeden: musieli po sobie posprzątać.
Młodzieżówka PO (ok. 7 tys. osób) nie ma stałej siedziby, więc dotychczas korzystała z gościnności posłów i spotykała się w ich biurach, np. u Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (PO) w Al. Ujazdowskich. Dlaczego tym razem wybrali śródmiejski urząd?
– Któryś z naszych kolegów wybrał tę salę i wszystkim się spodobało – tłumaczy przewodniczący Młodych Demokratów Tomasz Kacprzak. – Chcieliśmy pokazać osobom spoza stolicy, jak wygląda praca radnych. Najpierw mieliśmy się spotkać w tygodniu, ale większość z nas to studenci i uczniowie, więc zdecydowaliśmy się na sobotę. Skoro nie można było posłuchać radnych, to chociaż zobaczyliśmy salę obrad. Niektórzy byli pod wielkim wrażeniem, robili sobie zdjęcia – wywodzi Kacprzak. Zapewnia, że niczego nie zniszczyli i po zakończeniu konferencji posprzątali. – Zostawiliśmy większy porządek, niż zastaliśmy – przekonuje szef młodzieżówki.
Burmistrz dzielnicy Wojciech Bartelski (PO) nie widzi problemu w darmowym udostępnianiu sali i oferuje taką pomoc „w miarę możliwości” innym stowarzyszeniom, które zgłoszą zapotrzebowanie. – Jakiś czas temu przyszli do mnie koledzy z PiS i też im salę udostępniłem – dodaje. – Jeśli szukacie sensacji, to jej nie znajdziecie – odpowiada na pytanie „Rz”.
Sprawdziliśmy. Okazało się, że osobą, która zwracała się o wypożyczenie sali, był wiceprzewodniczący rady dzielnicy Paweł Puławski (PiS). – Prosiłem nie o salę, ale o użyczenie holu. I nie dla mnie, tylko dla ludzi rekrutowanych do komisji wyborczych – wyjaśnia Puławski. Władze innych dzielnic nie użyczają sali rady za darmo politykom. Czasem tylko organizacjom pozarządowym z terenu dzielnicy, np. pomagającym niepełnosprawnym.