– Zacząłem myśleć o tej symfonii, ponieważ chciałem napisać utwór poświęcony moim drzewom, które posadziłem w Lusławicach – opowiada Krzysztof Penderecki. – Kiedy zacząłem szukać tekstów, okazało się, że temat niespodziewanie się pogłębił i powstał utwór nie o drzewach, ale o przemijaniu.
Kompozytor wybrał dziesięć wierszy poetów niemieckich. I choć wszystkie są poświęcone przyrodzie, porom roku i drzewom, to doskonale oddają refleksję dojrzałego człowieka, który dostrzega zmiany, jakich czas dokonuje i w zasadzonych przez niego drzewach, i w nim samym.
Nostalgiczna VIII symfonia ma podtytuł: „Pieśni o przemijaniu”. I gdyby trzymać się ścisłych reguł gatunkowych, nie jest symfonią, lecz raczej kantatą rozpisaną na wielką orkiestrę, chór i trójkę solistów (sopran, mezzosopran, baryton). Ale może właśnie dlatego, że kompozytor nie trzyma się dokładnie symfonicznej formy, ten utwór ma osobisty ton.
To inny, wyciszony Penderecki. Twórca znacznie rozrzedził muzyczną tkankę, z orkiestry co i rusz wydobywając na plan pierwszy pojedynczy instrument. Już sam początek utworu zaciekawia, gdy na delikatne dźwięki muzyki nakłada się się chór jakby brzmiący z oddali, potem zaś dochodzi delikatny głos mezzosopranu. Takich intrygujących rozwiązań jest w tej symfonii wiele, ale tworzą one spójną i konsekwentną całość.
Prawykonanie utworu odbyło się w 2005 roku w Luksemburgu. W Polsce wykonywano go już kilkakrotnie. W czwartek w Bazylice Najświętszego Serca Jezusa Krzysztof Penderecki sam stanie za pulpitem dyrygenckim, by poprowadzić chór i orkiestrę Opery Narodowej. Partie solowe zaśpiewają: Olga Pasiecznik, Agnieszka Rehlis oraz litewski baryton Vytautas Juozopaitis.