Do tragedii doszło wczoraj po południu na posesji przy ul. Polnej w Sulejówku.
Rodzice Julii byli w pracy. Dziewczynką opiekowali się dziadkowie. Byli z nią na spacerze w lesie. Gdy wrócili, zostawili Julię W. w wózeczku przed domem, a sami weszli do mieszkania.
W tym czasie pies rzucił się na dziecko. – Wyciągnął je z wózka, zaciągnął do kojca i zaczął szarpać – opowiada Marcin Szyndler, rzecznik stołecznej policji.
Dopiero po kilku chwilach dziadkowi udało się wyrwać dziecko zwierzęciu. Babcia, widząc co się stało, zasłabła.Wezwana na miejsce karetka odwiozła Julię do szpitala przy ul. Niekłańskiej.
– Reanimacja trwała kilkadziesiąt minut, niestety, dziecko zmarło – mówi dyrektor placówki Paweł Chęciński. Dziewczynka miała rany szarpane na całym ciele.