Rz: Ten festiwal wydaje się najlepszy w historii, a jednak nie wygląda pan na zadowolonego...
Mariusz Adamiak: – Chciałem zaprezentować najlepszą dostępną teraz muzykę, a wycofał się jeden ze sponsorów i musiałem odwołać niekomercyjne występy. Plany były ambitne, a skończyło się na gwiazdach, które muszą być w programie.
Czy w sytuacji, gdy sponsorzy wycofują się w ostatniej chwili z obietnic, będzie można kiedykolwiek zorganizować nowatorskie projekty z mniej popularnymi wykonawcami?
Może kiedyś nie będę musiał udowadniać, że pokazuję to, co jest w jazzie najlepsze. Ciągle pracuję na taką pozycję. Dziś, by mieć sponsorów, muszę zaprosić artystów wszystkim znanych. Dlatego powtarza się Pat Metheny czy Bobby McFerrin, a ja chciałbym pokazywać nowe twarze. Zazdroszczę festiwalowi Warszawska Jesień, który ma pełną swobodę artystyczną w doborze wykonawców.
Dlatego że na awangardzie w muzyce współczesnej mało kto się zna?