[b]W rozmowie ze mną mówił, że wierzy w swoje zwycięstwo.[/b]
To, co cytuję, powiedział publicznie. I był podwójnie szczery. Nie dość, że ma obawy o przekroczenie progu przez PSL, to jeszcze pracuje na to, by jego partia zdobyła mandat gdzieś np. na Podkarpaciu. Ale taka jest ordynacja do europarlamentu i wyborcy powinni wiedzieć, że jest zupełnie inna niż wszystkie pozostałe polskie ordynacje.
[b]Co pan zrobił w PE? Chwali się pan na różnych forach, że miał 267 wystąpień, a pana konkurent z PO Zwiefka tylko 50. Ilość chyba nie zawsze przechodzi w jakość?[/b]
W tym przypadku przeszła. Ale nie chodziło o walkę na liczby z posłem Zwiefką. Udowadniałem mu w ten sposób, że o wiele lepiej, bo skuteczniej, być w średniej grupie politycznej, w której posłowie łatwiej mogą zabierać głos w imieniu swojej grupy, niż w jakimś molochu jak Europejska Partia Ludowa. Tam Polacy są kwiatkiem do kożucha.
[b]Bez przesady. Chyba nie takim kwiatkiem?[/b]
Są kwiatkiem do kożucha, a to wynika z prostej matematyki.
[b]A pan znowu o tej matematyce.[/b]
Przez pięć lat żaden z europosłów PO nie był w prezydium swojej frakcji, w którym rozstrzygały się najważniejsze decyzje. Np. jaka rezolucja powinna przejść w głosowaniu w parlamencie, jakie kompromisy zawieramy itd. PO nie miała żadnego wpływu na frakcję EPP, Jacek Saryusz-Wolski poniósł klęskę, niestety, w wyborach na szefa tej grupy. A potem popierany przez PO Szwed te wybory też przegrał na rzecz faktycznie rządzącej w EEP koalicji niemiecko-francuskiej. Przez dwa i pół roku szefem tej frakcji był Niemiec, a teraz Francuz. Platforma nic w EPP nie może. Obalmy więc dwa mity.
[b]Jakie konkretnie?[/b]
Że Polacy w EPP dużo znaczą. Niestety, znaczą bardzo niewiele. I że EPP, która jest największą grupą, w europarlamencie dużo znaczy.
[b]I chyba dużo znaczy?[/b]
Otóż informuję, że Europejska Partia Ludowa, która jest matką partią dla PO, znaczy tylko tyle, ile pozwoli jej przewodniczący partii europejskich socjalistów Martin Schulz. Wszystkie ważne rezolucje w ramach kompromisu chadecko-socjalistycznego w PE muszą być przez niego akceptowane. A najlepszym przykładem jest dyrektywa usługowa, bardzo ważna dla polskich firm, które by chciały działać za granicą.
[b]Dlaczego to pana zdaniem dobry przykład?[/b]
Ta dyrektywa została kompletnie wypruta ze wszystkich ważnych dla Polaków rozwiązań. Na tyle, że później posłowie PO byli zmuszeni łamać dyscyplinę frakcyjną i głosować tak, jak przedstawiciele PiS. Podobnie było z dyrektywą REACH dotyczącą ochrony środowiska i konsekwencji dla polskiej gospodarki. PiS nie ma takiego dyskomfortu.
[b]Na pewno zna pan takie powiedzenie, że lepiej być pierwszym w Pcimiu Dolnym niż drugim w stolicy. Ja akurat nie do końca zgadzam się z tym powiedzeniem, a pan chyba w stu procentach?[/b]
Znam też inne: lepiej być pierwszym na prowincji niż drugim w Rzymie. Ta moja opinia o EPP wzięła się z tego starorzymskiego. Ostatnie pięć lat dowiodło, że konstrukcja PE sprzyja w przypadku Polaków tym ugrupowaniom, które mają realny wpływ na swoją grupę polityczną.
[b]Układ sił w PE po wyborach może się przecież zmienić. Sondaże wskazują, że PO będzie miała ponad 25 posłów w EPP. A razem z PSL ponad 30.[/b]
To political fiction. I PiS, i PO będą miały po około 20 posłów.
[b]Zakładamy się, że tak mniej więcej będzie, jak mówią sondaże?[/b]
Może o toruńskie pierniki? Ja je bardzo lubię, pani też?
[b]Nie.[/b]
Szkoda. To inaczej: jak wygram, przywiozę pani nie tylko toruńskie pierniki, ale i francuskie wino ze Strasburga.