Zwyczajowo tego typu uchwały były przyjmowane przez aklamację, bez głosowania, co podkreślało ich wyjątkowy, bardziej polityczny niż prawny charakter. Przez ostatnie lata raz tylko, w 2001 r., nie mogliśmy przyjąć uchwały wyrażającej uznanie żołnierzom z WiN. SLD nie chciało się na nią zgodzić. Jako marszałek Sejmu zdecydowałem, że uchwała będzie przyjęta w zwykłym trybie przez głosowanie. SLD opuściło salę, uchwała została przyjęta głosami pozostałych. Spór był fundamentalny – czy żołnierze zbrojnego podziemia w 1945 r. walczyli o niepodległość Polski, czy też walczyli z polską władzą. Nieprzyjęcie uchwały byłoby zgodą na peerelowską ocenę ich walki. O ile tamten spór z postkomunistami o WiN można było zrozumieć, o tyle ten dzisiejszy zrozumieć trudno. Rozpoczynanie w Polsce międzypartyjnego, tym razem pomiędzy postsolidarnościowymi ugrupowaniami, sporu o Katyń, szczególnie w kontekście ostatniej kampanii propagandowej w Rosji, świadczy o braku państwowej wyobraźni. Nie wiem, jak PO chce z tego wybrnąć wobec zbliżającej się 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, w jakim celu będzie ten spór toczyć. Dwa lata temu Senat, w którym większość miało PiS, ale przy pełnej akceptacji PO, przyjął uchwałę przygotowaną przez Komisję Spraw Zagranicznych pod przewodnictwem Stefana Niesiołowskiego, w której zbrodnia katyńska określona jest jako ludobójstwo. Tekst ten nie wzbudził komentarzy w Polsce, wydawał się oczywisty. Co się zmieniło w ciągu dwóch lat? Wyborcza kampania wkroczyła na teren, na którym w państwie o tak trudnej historii być jej nie wolno. Niepodległa Polska musi mieć pewien kanon symboli i pojęć niepodważalnych, będących poza politycznym bieżącym sporem, będących częścią państwowej doktryny.
Debata nad sposobem prowadzenia polityki wobec Rosji powinna być oczywiście ważną częścią polskiej debaty politycznej, ale ocena agresji z 17 września 1939 r., represji wobec ludności polskiej, zbrodni katyńskiej, utraty suwerenności po wojnie, musi być w polskiej polityce pryncypialna i konsekwentna. Tak jak nikt w Izraelu nie toczy sporu o Holokaust.
W polskiej polityce historycznej skierowanej na zagraniczną opinię publiczną zbrodnia katyńska ma wyjątkowe znaczenie. Jest symbolem i skrótem opisu agresji z 17 września 1939 r., eksterminacji ludności pod okupacją sowiecką i chęci skomunizowania Polski przez sowiecką Rosję. To zrozumiałe, że za granicą trudno przebijać się z szerokim przekazem. Dla nas, w Polsce, ten przekaz musi być jednak dużo głębszy. Do miejsc dla nas symbolicznych trzeba więc dopisać obronę Grodna, heroizm mieszkańców broniących swego miasta przed armią najeźdźców. Nie ma żadnego powodu, by postać młodego obrońcy Grodna Tadka Jasińskiego nie miała swojego miejsca w podręcznikach naszej historii.
Był on półsierotą, wychowankiem Zakładu Dobroczynności. We wrześniu 1939 r., mając ledwie 13 lat, jak wielu jemu podobnych, stanął w szeregu ochotników – obrońców Grodna przed sowiecką nawałą. 21 września, w czasie sowieckiego natarcia, próbował zwalczać czołgi butelkami z koktajlem Mołotowa. Schwytany przez żołnierzy Armii Czerwonej został skatowany i przywiązany do pancerza czołgu w charakterze żywej tarczy. Zginął od kul obrońców.
Generał Władysław Sikorski w 1941 r. w rozmowie z ocalałymi obrońcami Grodna stwierdził: „Jesteście nowymi orlętami. Postaram się, żeby wasze miasto otrzymało Virtuti Militari i tytuł Zawsze Wiernego”. Słowa generała zobowiązują do pamięci również dziś.