– Jako minister nie tylko nie widziałem nic nagannego, ale wręcz uważałem, że obowiązkiem zarządu Totalizatora jest podejmowanie wszelkich działań, które mogą służyć spółce – podkreślał. – Zdawałem sobie sprawę, że problem wideoloterii będzie narastał i trzeba się jakoś do tego odnieść. Nie widziałem nic złego w tym, że zarząd Totalizatora Sportowego zabiega o rozwiązania prawne umożliwiające w praktyce prowadzenie tej gry – tłumaczył. Stanowczo protestował jednak, gdy posłowie zaczęli go nazywać zwolennikiem wideoloterii.
Były minister argumentował, że dzięki wprowadzeniu wideoloterii Totalizator uzyskałby środki, dzięki którym można byłoby zbudować narodowe centrum sportu na Euro 2012. – To była jedna z możliwości sfinansowania tej inwestycji – twierdził Jasiński.
– Miał pan jakiś przeciek, że dostaniemy organizację Euro 2012? – Sławomir Neumann z PO natychmiast zwrócił uwagę, że prace nad sposobem finansowania NCS za rządów PiS zaczęły się, zanim Polsce przyznano organizację piłkarskich mistrzostw Europy. – O tym, że brakuje stadionów, mówiło się dużo wcześniej – bronił się były minister skarbu.
Ostatecznie zapadła decyzja, że budowa stadionu będzie finansowana ze środków Ministerstwa Sportu.
Neumann uważa jednak, że komisja będzie musiała wyjaśnić, dlaczego Totalizator próbował wszystkich przekonać do swoich koncepcji i w związku z tym wpłynąć na ustawę. Tym bardziej że w tle się pojawiają korzyści, jakie z wprowadzenia wideoloterii mogłaby czerpać firma dostarczająca Totalizatorowi urządzenia. Na pytanie Franciszka Stefaniuka (PSL) Jasiński potwierdził, że kontrakt na te maszyny mógł być wart nawet 1,8 mld zł.
Tymczasem sejmowi śledczy dostali już pierwsze billingi dotyczące afery hazardowej – dowiedziała się „Rz”. – W sekretariacie komisji znajduje się już taki materiał, ale z tego, co wiem, jest on jeszcze przed obróbką i na razie nie nadaje się do użytku – mówi Zbigniew Wassermann (PiS). Potwierdza to również Sławomir Neumann (PO). Podkreśla, że na razie nie da się jeszcze przeglądać billingów i nie wiadomo nawet, czyich rozmów telefonicznych dotyczą. Wiadomo natomiast, że komisja dostała je z prokuratury.