[b]Jest pan rozczarowany porażką już w II rundzie? [/b]
[b]Mariusz Fyrstenberg:[/b] Bardzo. Zostawiłem na korcie połamaną rakietę. Szykowaliśmy się na ten turniej. Myślę, że zabrakło nam jeszcze jednego meczu, aby wejść w dobry rytm. Było blisko, a jest wielkie rozczarowanie. Wieczorem usiądziemy z trenerem i wyciągniemy wnioski. Mogliśmy od początku bardziej zmieniać się przy siatce, szczególnie przy drugim serwisie. Zaczęliśmy to robić dość późno. Nad tym musimy pracować. Za bardzo bazujemy na swoich serwisach. Gdy nie wychodzą, to przynajmniej trzeba się ruszać.
[b]W turniejach wielkoszlemowych często przegrywacie z Amerykanami. [/b]
Wimbledon był wyjątkowy, ale nie sądzę, żebyśmy mieli kompleks Amerykanów. Wydaje mi się, że nasz kłopot polega na tym, że nie bardzo umiemy poradzić sobie z parą, w której gra jeden singlista. Nie wychodzą nam mecze z zawodnikami, którzy mają dobry return. Nie mamy zbyt pewnego serwisu. Trzeba jeszcze dysponować planem B. Nie sądzę, by Amerykanie mieli na nas sposób. Chociaż nie wiem, może jutro jak ochłonę, trochę nad tym pomyślę.
[b] A jaki wpływ na waszą postawę miał doskonały doping Amerykanów? [/b]